22.06.2020
Wspominamy sezon 1966/67. O włos od mistrzostwa Polski
Najważniejszym wydarzeniem letniej przerwy między rozgrywkami była w Zagłębiu zmiana trenera. Po 5 sezonach pracy, obfitującej w duże sukcesy (m.in. dwukrotne zdobycie Pucharu Polski, jeden raz wicemistrzostwa oraz trzykrotnie trzeciego miejsca w lidze), swoją misję w Sosnowcu zakończył Teodor Wieczorek. Skorzystał z propozycji objęcia posady trenera Ruchu Chorzów, a do Zagłębia trafił Artur Woźniak, akurat kończący pracę w Ruchu. Ten były bramkostrzelny napastnik przedwojennej Wisły Kraków, miał na trenerskim rynku ustaloną dobrą markę. Władze i liczni sympatycy klubu wiązali z tym faktem spore nadzieje. Właśnie sposobiono się do uroczystości jubileuszu 60 lecia i powszechnie liczono, że Zagłębie skutecznie włączy się do walki o pierwszy tytuł mistrza Polski.
Pod dowództwem nowego trenera, piłkarze Zagłębia od początku znakomicie spisywali się w meczach ligowych. Grali nowocześnie i widowiskowo, skutecznie w ataku i pewnie w obronie. Po 3 bramki w jednym meczu ponownie zanotowało trzech etatowych snajperów - Józef Gałeczka (5:1 z Pogonią Szczecin), Andrzej Jarosik (3:1 z Polonią w Bytomiu) oraz Ginter Piecyk (4:0 z Wisłą w Krakowie).
Po 8 kolejkach, siedmiu zwycięstwach i jednym remisie, Zagłębie otwierało ligową tabelę, mając 15 pkt i imponujący stosunek bramkowy 23:6. Przy okazji, klubowy rekord (nie pobity do dziś) ustanowił wspomniany Jarosik. Chodzi o to, że snajper Zagłębia strzelał gole we wszystkich ośmiu kolejnych meczach! I wtedy przytrafiła się na wyjeździe sensacyjna porażka 0:3 z zajmującym daleką XII pozycję Zawiszą Bydgoszcz (jedną z bramek zdobył odbywający służbę wojskową Władysław Szaryński, który po siedmiu latach zawita do Zagłębia). Druga porażka przydarzyła się w następnym meczu (1:2 z Ruchem), ale pozostało to bez większych konsekwencji w tabeli, gdyż wicelider Górnik Zabrze, też tracił punkty. Mistrzostwo jesieni z dorobkiem 19 pkt, sosnowiczanie zapewnili sobie po zwycięstwie 1:0 z Łódzkim KS, gdy przewaga wzrosła do 3 pkt. W ostatnim meczu rundy, Górnik wygrywając z Zagłębiem 2:0, zniwelował tę stratę do 1 pkt, dwa oczka mniej miał Ruch Chorzów.
Późną jesienią 1966 roku, z wielką pompą obchodzono jubileusz 60 lecia Klubu. Zagłębie było wtedy bardzo prężnie działającą organizacją, skupiającą prawie 1000 czynnych zawodników w 15 sekcjach sportowych. Większość jubileuszowych spotkań odbyła się w Domu Górnika (na Pogoni) przy ówczesnej ulicy Tomasza Bando - obecnie to ulica Żytnia. Była tam sala kinowa ze sceną i nieduża hala gimnastyczna. Tam także znajdowała się wtedy siedziba Zagłębia - sekretariat i kawiarnia klubowa.
Nieco wcześniej (23 października) gościł w Sosnowcu znany francuski klub Stade de Reims, z wielce utytułowanym (m.in. dwukrotnym mistrzem Hiszpanii z Realem Madryt), choć już nieco starszym, piłkarzem polskiego pochodzenia w składzie - Raymondem Kopą. Sosnowiczanie, pomimo nieobecnych reprezentantów kraju, Strzałkowskiego i Jarosika, zagrali bardzo dobrze i wygrali 5:1 (bramki - Gałeczka i Woźniczko po 2, Gzel 1).
Wiosną, niestety drużyna nie prezentowała wysokiej dyspozycji i nie powtórzono udanego startu z poprzedniej rundy. W sześciu pierwszych meczach odniesiono tylko jedno(!) zwycięstwo (2:1 w Szczecinie), za to remisów było aż cztery. Oczywiście nie pozostało to bez wpływu na układ w tabeli. Na szczycie zameldowali się broniący tytułu górnicy z Zabrza, ale straty nie były duże. Jedyny jasny promyk tego okresu to wygrana 3:0 z Polonią Bytom, osiągnięta bez kontuzjowanych Gałeczki i Jarosika. Po wyjazdowej porażce 0:3 we Wrocławiu ze Śląskiem z posadą pożegnał się trener Woźniak. Sezon na trenerskiej ławce kończyli: Witold Majewski, piłkarz - legenda sosnowieckiego klubu oraz Józef Machnik były bramkarz m.in. Górnika i Zagłębia. Te zmiany miały korzystny wpływ na postawę zespołu, gdyż w ładnym stylu wygrano trzy kolejne mecze. Z Zawiszą (4:0) zagłębiowski atak zagrał już w pełnym składzie i widać było wymierne efekty. Po 2:1 z Ruchem w Chorzowie najwyższe noty uzyskał Władysław Gzel.
- Na chorzowskim stadionie Gzel rozegrał znakomitą partię. Był efektowny i pomysłowy, budował akcje zaczepne, wracał po piłkę daleko na swoją połowę, wygrywał większość pojedynków biegowych i przede wszystkim celnie strzelał - pisał katowicki Sport.
Na 2 kolejki przed końcem była jeszcze szansa na wielki sukces. Strata do liderującego Górnika wynosiła tylko 1 punkt i w perspektywie mecz z nim na Stadionie Ludowym w ostatniej serii spotkań.
Pół piłkarskiej Polski ostrzyło sobie apetyt na to wydarzenie. Jednak nieoczekiwana porażka 0:2 w Łodzi z ŁKS em zniweczyła te zamierzenia i trzeba było po raz trzeci zadowolić się wicemistrzostwem. W ostatnim meczu sezonu, jakim było spotkanie na Ludowym z Górnikiem Zabrze (2:2) grano już tylko o prestiż, ale widzowie obejrzeli dobre i emocjonujące widowisko, godne dwóch najlepszych drużyn w kraju.
W klasyfikacji najlepszych strzelców sezonu 1966/67 drugie miejsce z 15 golami
zajął Andrzej Jarosik, wspólnie z Jerzym Wilimem (Szombierki Bytom). Wygrał Włodzimierz Lubański (Górnik Zabrze) 18 bramek.
Ligowego chleba zasmakowali: Kazimierz Biedak (wychowanek klubu, który
strzelił gola w debiucie i Jerzy Kaczmarczyk (z HKS Szopienice). Jesienią swoją
przebogatą karierę zawodniczą zakończył Witold Majewski.
Rozegrane mecze (19 zawodników): Myga 26, Piecyk 26, Szyguła 26, Bazan 25,
Śpiewak 25, Jarosik 24, Leszczyński 24, Strzałkowski 23, Pielok 22, Gzel 20, Gałeczka
17, Wąs 17, E. Szmidt 13, Woźniczko 5, Majewski 4, Biedak 2, Kaczmarczyk 1, Patoła 1,
K. Szmidt 1.
Strzelcy bramek (45): Jarosik 15, Piecyk 12, Gałeczka 6, Gzel 6, Woźniczko 2,
Bazan 1, Biedak 1, Myga 1, Wąs 1.
Trenerem przez 21 kolejek (do meczu ze Śląskiem we Wrocławiu 0:3) był Artur
Woźniak. Sezon na ławce trenerskiej kończyli: Witold Majewski (2 mecze) oraz Józef Machnik (ostatnie 3 mecze).
Opracowano na podstawie książki Jacka Skuty: "Zagłębie Sosnowiec. Historia Piłki Nożnej".