HokejPiłka nożna

Aktualności

#aktualności #kibice #oldboje

 19.04.2020

Wspominamy Włodka Mazura, naszą legendę, patrona Akademii!

Gdyby Włodzimierz Mazur żył, cieszyłby się z 66. urodzin. Umarł zdecydowanie za wcześnie pozostawiając wspaniałe dokonania piłkarskie i ogromną wdzięczność kibiców Zagłębia Sosnowiec. - Włodek był wspaniałym piłkarzem, pozostaje wielki żal, że los nie pozwolił mu żyć dłużej - mówi Józef Gałeczka, jego trener, w przeszłości równie znakomity piłkarz.

Włodzimierz Mazur - ur. 18 kwietnia 1954 w Ożarowie, zmarł 1 grudnia 1988 w Sosnowcu. Wychowanek Górnika Kazimierz (pierwszy trener Zdzisław Barglik). Do Zagłębia przybył w 1970 do zespołu juniorow, gdzie piłkarsko ukształtował go Marian Masłoń. Pozycja na boisku - napastnik, pseudonim - Azor. Debiut w I lidze - 18 marca 1973 z Zagłębiem Wałbrzych w Sosnowcu (1:0). Pierwszy gol - 9 maja 1973 ze Stalą Mielec w Sosnowcu (4:1). Ogołem w latach 1973 - 1982 i jesienią '85 w I lidze 282 m i 79 br. Ponadto 17 m (11 br) w PP , 4 m w PZP i 16 m (10 br) wIntertoto. Łącznie zagrał w 319 oficjalnych meczach i zdobył równo 100 bramek (to trzeci po Jarosiku i Gałeczce, bilans w historii klubu). Dwukrotnie zdobył Puchar Polski (1977 i 1978). W sezonie 1976/77 był królem strzelców I ligi, zdobywając 17 bramek. Latem 1983 wyjechał do francuskiego Stade Rennais, gdzie występował 2 sezony. Jesienią 1985 na krotko wrócił do Zagłębia, by zakończyć sportową karierę w Górniku Wojkowice. Próbował swych sił jako trener w Górniku Sosnowiec, ale wszystko przerwała przedwczesna śmierć.

W programie sportowym z meczu I ligi Zagłębie - Ruch Chorzów (9 VI 1973) w rubryce Poznajmy się czytamy - ,,Zbliżał się mecz z rewelacyjnym liderem z Mielca (9 maja -przyp. Aut.), który na wiosnę nie znalazł w lidze pogromcy. Włodzimierz Mazur znów został powołany pod broń. Maksymalne skoncentrowane Zagłębie przystąpiło do tego spotkania z wielkimi nadziejami i... obawami. Obawy powiększył w 22 min. Grzegorz Lato, który zdobył dla gości prowadzenie. Wydawało się, że następne bramki są tylko kwestią czasu. Ale wówczas nastąpiła metamorfoza w grze sosnowiczan. Przyśpieszyli tempo, w zarodku hamowali akcję rozpędzonych stalowców i w 39 min. Ambroży wyrównał. W 44 min. Mazur wygrywa bezpośredni pojedynek ze stoperem Kosińskim i w stylu rutyniarza przerzuca piłkę nad wybiegającym z bramki Kuklą - 2:1. Nowicjusz zanotuje pewnie w swym piłkarskim albumie - tak zdobyłem pierwszą bramkę. Zdobył w tym meczu jeszcze drugą. W 83 min. Jarosik posłał piłkę w poprzeczkę, Mazur jakby przeczuwał, w które miejsce się odbije i dopełnił formalności. Otrzymał za ten mecz wysoką notę 3 (w skali ocen 1-5 - przyp. aut.), tylko Jarosik, Jędras i Zawadzki zostali sklasyfikowani wyżej. Trener Uznański, który znał na wylot Mazura, jego pracowitość i spokój powiedział po meczu: Znalazłem wreszcie zawodnika do pierwszej linii. Z Mazura będziemy mieli dużo pociechy. To piłkarz, któremu żadna laurka nie przewróci w głowie".

Tak to się wszystko zaczęło, tak Włodek strzelił swoje dwa premierowe gole dla Zagłębia. Wprawdzie na kolejną bramkę musiał poczekać prawie rok, ale z czasem ten rosły i silnie zbudowany napastnik trafiał do siatki rywali coraz częściej. Właśnie warunki fizyczne były jego atutem. Gdy dodamy do tego silny i precyzyjny strzał z obu nóg, świetną grę głową, odpowiednią szybkość i umiejętność twardej walki z kryjącymi go obrońcami - to stwierdzimy, że był na swojej pozycji zawodnikiem kompletnym. Te walory sprawiły, że szybko stał się pewniakiem w ataku Zagłębia, co dostrzegli także trenerzy reprezentacji Polski - najpierw młodzieżowej, a później seniorskiej, wysyłając powołania. 

A w Sosnowcu stawał się coraz większą gwiazdą, bo któż nie lubi napastników strzelających ważne i ładne bramki. Szczyt jego możliwości przypadł na sezon 1976/77, gdy dołączył do swoich wielkich poprzedników (Gałeczka, Jarosik), zostając królem strzelców I ligi. Regularnie także trafiał w Pucharach Polski i Intertoto. W kolejnych latach stworzył z Dworczykiem czy Mikołajowem bramkostrzelną linię ataku. Wielokrotnie, gole Mazura przynosiły Zagłębiu zwycięstwo lub ratowały remis. 

Był idolem dla wielu młodych zagłębiowskich chłopaków, którzy chcieli grać tak jak on.
Także kibice żywili do niego wielki szacunek śpiewając m. in. Mazur Włodzimierz, nie ruszaj Włodka, bo zginiesz. Cenili go za normalność, że mimo dużej popularności nie zmienił się. Nie zadzierał nosa, nadal był otwarty i chętny do pomocy innym. Jego nagła śmierć była dla wszystkich ogromnym zaskoczeniem. Tym bardziej, że miał dopiero 34 lata i plany na przyszłość. Żona, małe dzieci, zaczynał pracę trenera. Na pogrzebie, pomimo trzaskającego mrozu, na małym cmentarzu w Milowicach były niezliczone rzesze sympatyków jego talentu. Na zawsze pozostał we wspomnieniach tych, co go znali bliżej. Pamięć o nim jest kultywowana nadal. 

Od 1996 roku na hali przy ulicy Żeromskiego, dzięki staraniom wielu jego przyjaciół, organizowany jest Memoriał im. Włodzimierza Mazura. Początkowo był rozgrywany jako halowe mistrzostwa Zagłębia Dąbrowskiego, ostatnio nieco zmieniono formułę rozgrywek. 
Od stycznia 2015 roku piłkarska Akademia Zagłębia Sosnowiec, szkoląca najmłodszych adeptów, oficjalnie posiada patrona jego osoby. I najnowsza sprawa - na ścianie domu w Kazimierzu Górniczym, gdzie się wychował, zamontowano
upamiętniającą GO tablicę.

W kadrze narodowej rozegrał 23 mecze, gdzie zdobył 3 bramki, w kadrze B - 5 meczów
(2 gole), był uczestnikiem finałów Mistrzostw Świata w 1978. W drużynie młodzieżowej
wystąpił 9 razy (2 gole).

Józef Gałeczka (legendarny piłkarz, król strzelców ekstraklasy i trener Zagłębia):

- Zawsze bardzo miło wspominam tego zawodnika. Był to najwybitniejszy piłkarz tego klubu, zresztą nie tylko Zagłębia, gdyż grał również w reprezentacji. Serce mi się kraja gdy tylko pomyślę w jak młodym wieku zmarł. Na zajęciach nigdy nie miałem problemów z Włodkiem, ale wiadomo, jak to zawodnik, czasem się przykładał bardziej, a czasem mniej do pracy. Wtedy może nie mieliśmy wybitnej drużyny, ale taką solidną. Naszym atutem był atak. Dworczyk był szalenie szybki, jego ataki skrzydłem były bardzo widowiskowe, natomiast Mazur świetnie spisywał się w roli egzekutora - kontynuuje pan Józef. - W pamięci mam zacięty półfinałowy mecz Pucharu Polski. Graliśmy w Warszawie z Legią, prowadziliśmy 1:0, dochodziła 90. minuta, więc krzyknąłem do piłkarzy, by już nie atakowali, by pograli piłką i skoncentrowali się na utrzymaniu korzystnego wyniku. Nic z tego. Dworczyk próbował szarpnąć na skrzydle, straciliśmy piłkę i po chwili bramkę. W dogrywce nie udało się nic strzelić. O wyniku zadecydowały karne, oczywiście miałem swoich stałych egzekutorów, w śród nich był Włodek. Jak zwykle chciał strzelić na dwa tempa, bramkarza położył, ale ten jakimś cudem jeszcze złapał piłkę, na szczęście 5 cm za linią. Oj były wtedy nerwy, jednak wygraliśmy w karnych 5:3, a w finale rozprawiliśmy się z Piastem sięgając po puchar. Włodek był wspaniałym piłkarzem, jest wielki żal, że los nie pozwolił mu żyć dłużej - dodał  Gałeczka. 

Źródło: Książka Jacka Skuty Zagłębie Sosnowiec. Historia Piłki Nożnej.

Zdjęcie tytułowe: Eugeniusz Warmiński