HokejPiłka nożna

Aktualności

#wywiad #kibice #pierwsza drużyna

 31.03.2020

Marcin Jaroszewski: Piłkarze i tak są szczęśliwcami

Zapraszamy do lektury wywiadu z Marcinem Jaroszewskim, prezesem Zagłębia Sosnowiec, który ukazał się w katowickim Sporcie.

Jak opublikowany w piątek pakiet pomocowy PZPN wpłynie na Zagłębie Sosnowiec?

Marcin JAROSZEWSKI: Bardzo szanujemy każdą pomoc. Zobaczymy, jak będzie realizowana w praktyce. Czy w ratach? A przede wszystkim kiedy? Gdybyśmy przeanalizowali pakiet pomocowy, to wiele punktów, jakie zawiera, byłyby zapewne realizowane przez PZPN niezależnie od obecnej sytuacji. Na przykład Pro Junior System. Godne docenienia, że została przekazana pewna kwota do podziału na kluby. W maksymalnym pułapie, jesteśmy w stanie się załapać na około 650 tysięcy.

Przysługiwałoby wam 120 tysięcy dla I-ligowca spoza czołówki Pro Junior System oraz część 10-milionowego tortu dla I ligi, czyli 550 tysięcy dedykowane na szkolenie. Razem 670 tys. zł.

Marcin JAROSZEWSKI: Dużo pieniędzy. W chwili obecnej na trzy tygodnie utrzymania Zagłębia.

Śmiech przez łzy...

Marcin JAROSZEWSKI: Mówię, jak jest. Ale trzeba pamiętać, że mamy w spółce zarówno Akademię, jak i sekcję hokeja. Sumujemy wszystko razem.

To w obecnej sytuacji atut czy przekleństwo Zagłębia, że jesteście miejską spółką?

Marcin JAROSZEWSKI: Nie rozpatrywałbym tego na pewno w kategoriach przekleństwa. Nigdy, w żadnej sytuacji. Zagłębie to dobro całego miasta. Jest dziś chyba największą marką Sosnowca, tak jak Górnik dla Zabrza czy Ruch dla Chorzowa. To na pewno bardziej atut. Do tego, co się dzieje, musimy podejść jako wszyscy sosnowiczanie Jaroszewski również, a może przede wszystkim globalnie, a nie przez pryzmat marki Zagłębia. Rozumiemy, że interes społeczny i jego ciężar jest teraz przesunięty w zupełnie inną stronę. Nie mamy prawa z tym dyskutować, a możemy jedynie wspierać działania innych służb, być do dyspozycji ludzi, gdy trzeba im pomóc, czy samemu wychodzić z inicjatywą. I trwać, aż do pierwszego meczu, gdy to wszystko minie. Naszym zadaniem jest utrzymanie pracowników, ich motywację, wiarę w przyszłość Zagłębia. To będziemy robić, licząc się z tym, że gmina będzie miała zarówno mniej pieniędzy, jak i więcej wydatków w innych sferach życia, które są obecnie ważniejsze. A wracając do PZPN: powtórzę, że bardzo szanujemy tę pomoc. Że wcześniej stworzył programy, że teraz zamierza je kontynuować. Za to niski ukłon, bo nie ma takiego obowiązku.

Jak odnosi się pan do rekomendacji stowarzyszenia klubów Fortuna 1 Ligi o próbie redukcji kontraktów piłkarzy do 50 procent, nie schodząc poniżej pensji 4000 zł brutto?

Marcin JAROSZEWSKI: Odnoszę się bardzo pozytywnie, ponieważ to rekomendacja najpierw wypracowana, a następnie zaakceptowana przez każdego z prezesów klubów I ligi. To nasze wspólne stanowisko. Nie ukrywam, że wolelibyśmy, by powstał z tego twardy zapis prawny, a nie rekomendacja, ale w chwili obecnej musi być tak, jak jest.

Twardy zapis prawny to nierealna perspektywa, zresztą wiemy, że PZPN nie jest skory do przyjmowania uchwały Ekstraklasy SA o obniżeniu zarobków na najwyższym szczeblu.

Marcin JAROSZEWSKI: Dlatego nie brnijmy w akademicką dyskusję.

Czy pańskim zdaniem osoby znającej szatnię ekstraklasową, I-ligową i II-ligową takie rekomendacje pomogą klubom?

Marcin JAROSZEWSKI: Bardzo istotne jest, jak do przyszłych rozpraw przed sądem polubownym będzie się odnosił PZPN. Sądzę, że związek rozumie interes klubów, dlatego że jest też beneficjentem bardzo wielu pieniędzy, które kluby zobligowane są płacić na rzecz związku. Nie jest w niczyim interesie, by kluby upadały. To, co się dzieje, nie jest niczyją winą ani PZPN, ani klubów, ani piłkarzy. Nie ma co dyskutować o tym, kto ma rację, bo w tym przypadku nie o rację chodzi. Nie chcę też określać tego walką o kompromis. To raczej kwestia rozumienia współistnienia. To my jako kluby jesteśmy pracodawcami dla piłkarzy. Myślę, że w tym momencie należy się pełny szacunek tym, którzy chcą nadal tę pracę dawać, nadal w tak trudnej sytuacji płacić.

Zgodzi się pan z tezą, że masowe próby redukcji kontraktów będą egzaminem z tego, jakie drużyny zbudowały sobie kluby? Jak zadziałał skauting nie techniczno-taktyczny, ale też ludzki?

Marcin JAROSZEWSKI: Nie ma czegoś takiego jak skauting ludzki, przy całym szacunku dla pytania. Musimy zatrudniać dobrych piłkarzy, a nie dobrych ludzi, choć teraz rzeczywiście decydować będzie to, kto jakim jest człowiekiem. Nic innego.

W Zagłębiu będziecie próbować wykorzystywać rekomendacje maksymalnie, ścinając kontrakty o połowę?

Marcin JAROSZEWSKI: W poniedziałek mieliśmy pierwsze spotkanie z radą drużyny i na razie zostawmy to za zamkniętymi drzwiami. Zauważam, że cała narracja medialna idzie w stronę konfrontacji. Tak, jakbyśmy chcieli znaleźć winnego tej sytuacji. No bo zawodnicy mówią: Przecież nie my jesteśmy winni. Tak nie oni są winni, nie związek jest winny, nie kluby są winne. Nie szukajmy tu jednej racji, bo jej nie ma. Czy mamy zakończyć ligę? Czy wyłonić mistrza, czy spadkowiczów, czy beniaminków? Dziś każdy ma prawo coś powiedzieć i każdy ma prawo taką opinię zanegować, polemizować z nią. Nie ma jednej racji, nie ma jednego winnego. Musimy się z tym problemem wszyscy razem zmierzyć, a nie wzajemnie ustawiać. Zawodnicy mają poczucie krzywdy? Odwrotnie! Powinni się cieszyć, że ktoś chce utrzymać ich stanowisko pracy za wszelką cenę. I oferuje im pieniądze, które pozwolą spokojnie przeżyć kolejne miesiące. Należą do nielicznej grupy szczęśliwców. Gdyby pracowali w innej branży, za 2-3 miesiące może musieliby pożyczać pieniądze od rodziców, sprzedawać swoje nieruchomości, korzystać z oszczędności, których ludzie zarabiający mniej nie mają. Tak na to powinni spojrzeć. Są w wąskiej grupie szczęśliwców jak na razie, bo jeśli ten stan się w kolejnych miesiącach nie zmieni, to sytuacja będzie się tylko pogarszała. W każdej dziedzinie życia, nie tylko w piłce nożnej.

Piłkarze odbijają piłeczkę. Ktoś napisał, że w czasach, gdy rówieśnicy siedzieli w fotelach, oni biegali. Gdy oni pili wodę, inni pili piwo..

Marcin JAROSZEWSKI: W czasach, gdy biegali, niektórzy rówieśnicy studiowali medycynę, biotechnologię czy inne kierunki, po których zarabiają wielokrotnie mniej, a dziś pracują bez wytchnienia, by ratować ludzi. To jedna grupa. Jest grupa złodziei, alkoholików. Grupa piłkarzy jest jedną ze szczęśliwszych. Uważam, że każdy z nas na danym etapie życia coś poświęca by zdobyć pracę, wykształcenie. A to grupa zawodowa, która robi to, co potrafi. Bogu niech dziękują za to, że dał im talent. Grać na poziomie centralnym w Polsce to marzenie setek tysięcy chłopców. Do ekstraklasy czy pierwszej ligi trafiają nieliczni szczęśliwcy. Gdybyśmy mieli mówić o sprawiedliwości społecznej, to na czas zawieszenia rozgrywek, z powodu korzyści utraconych przez pracodawcę, powinno się wypłacać zawodnikom średnią krajową. I koniec.
W normalnych warunkach rząd mógłby uchwalić coś takiego, wtedy nie mieliby prawa nic powiedzieć. Równolegle w gastronomii, hotelarstwie, wielu innych branżach, ludzie tracą wszystko z dnia na dzień. A w ekstraklasie będziemy mieli do czynienia z sytuacjami, że facet zarabia 50 czy 70 tysięcy, a będzie miał 35 czy 40. I to ta awantura?

Foto: Rafał Rusek/PressFocus