17.01.2020
Urodziny Władysława Szaryńskiego. Szarikowi życzymy 100 lat!
Władysław Szaryński tak wspomina swoje początku w Sosnowcu:
- Do Zagłębia przyszedłem w styczniu 1974 roku, odmawiając III-ligowemu wówczas Zagłębiu z Lubina, które oferowało o 250 procent większą pensję i dużego fiata. Wysłanników z Lubina nie wpuściłem jednak do mieszkania. W polskiej piłce modne było wkupne, więc zaprosiłem kolegów z nowej drużyny do jednej z sosnowieckich kawiarń. Na stołach butelki z wodą mineralną, ale w środku była wódka. Konspiracja bardzo się przydała, gdyż obok mieszkał nasz węgierski trener Nandor Banyai, który wszedł przypadkowo do kawiarni i bardzo się zdziwił. - Drużyna razem po treningu, mineralna na stole. Pochwalam to! - mówił do nas Węgier, który długo nie popracował w Sosnowcu - opowiada popularny "Szarik", który był znakomitym piłkarzem bardzo lubianym przez kolegów.
Cud nad Brynicą...
Zagłębie po rundzie jesiennej sezonu 1973/74 znalazło się w krytycznej sytuacji - 6 zdobytych punktów i trzy strzelone bramki. Nic dziwnego, ze działacze nerwowo rozglądali się za wzmocnieniami, ratującym I ligę dla Sosnowca. Sprowadzili kilku znanych piłkarzy do siebie, chcieli także Szaryńskiego ale piłkarz, który w danym sezonie wystąpił w lidze w barwach jednego klubu, nie mógł w tym samym sezonie grać w innym klubie. Ale i ten przepis udało się ominąć. W transfer zaangażowano tzw. "najwyższe czynniki"i Szaryński skuszony nowym mieszkaniem w stolicy Zagłębia, zjawił się nad Brynicą.
W Sosnowcu był podstawowym graczem. W tymże sezonie klub uratował I ligę, co zostało określone jako "Cud nad Brynicą"... W następnych sezonach wiodło mu się zdecydowanie lepiej i "Szarik" dwa razy unosił w geście zwycięstwa Puchar Polski - w 1977 i 1978 roku. Zagrał w Pucharze Zdobywców Pucharów, a w 1975 roku triumfował z klubem w rozgrywkach grupowych Pucharu Lata (Intertoto). Sezon 1978/79 był jego ostatnim w barwach Zagłębia.
Po zakończeniu gry w Sosnowcu otrzymał zgodę na wyjazd na zachód. Skontaktowali się z nim szefowie drugoligowej Dunkierki. No cóż, w tamtych czasach nasi piłkarze wyjeżdżając za granicę, nie byli skazani na ławkę rezerwowych. Jednak każdy z nich - ze względu na obowiązujące, absurdalne przepisy, wyjeżdżał kilka lat za późno. Nie inaczej było w przypadku Szaryńskiego. Po 16 sezonach w seniorskiej piłce organizm coraz częściej się buntował, piłkarz łapał więcej kontuzji. Pograł w Dunkierce, spędził jeszcze rok w RFC Hautrage, amatorskiej drużynie z Belgii, i w 1981 roku wrócił do Sosnowca.
Trener z twardą ręką
W Sosnowcu rozpoczął od pracy z młodzieżą. Był znaną postacią, młodzi piłkarze patrzyli w niego jak w obraz. Miał wielki szacunek i poważanie. W okresie gry w Zagłębiu skończył katowicką AWF, więc praktykę miał podpartą również solidna wiedza naukową. Piął się w górę po szczeblach kariery trenerskiej. W 1986 roku objął II-ligową Stal Stalowa Wola, którą rok później wprowadził do I-ligi, co do dzisiaj uważa za swój największy sukces szkoleniowy. Jak wspominają piłkarze z tamtego okresu, Szaryński prowadził "Stalówkę" mocną ręką. Gdy było coś nie tak, potrafił zrobić w szatni awanturę. Drugi raz wprowadził ten zespól do I ligi w 1991 roku. Ale życie trenerów bywa niespokojne i "rzuca" ich do różnych klubów, w różne rejony kraju.
W pierwszej połowie lat 90-tych pracował w II-ligowym Rakowie Częstochowa. Zasłynął wówczas tym, że nie bał się stawiać na bardzo młodych piłkarzy. W 1995 roku była przygoda z bytomską Polonią, grająca wówczas w II lidze. W sezonie 2000/01 rozpoczął pracę z Zagłębiem Sosnowiec, które awansowało do I ligi, jednak nie udało się wskrzesić dawnej świetności. A potem była jeszcze Zagłębianka Dąbrowa Górnicza, Piast Nowa Ruda, Andaluzja Piekary Śląskie, Kalwarianka, Sandecja Nowy Sącz. Po zakończeniu sezonu 2010/11 roku Władysław Szaryński zdecydował sie zakończyć swoją karierę trenerską właśnie w Sosnowcu, gdzie na koniec szkolił grupę 16-latków.
Co robi teraz? Wiedzie spokojne życie emeryta. A gdzie go można spotkać. Najczęściej w Sosnowcu na meczach Zagłębia. Jeśli przyjeżdża, jest najbardziej utytułowanym piłkarzem na stadionie. Dwukrotny Mistrz Polski, pięciokrotny zdobywca Pucharu Polski, no i w końcu piłkarz, który wystąpił w finale Pucharu Europy Zdobywców Pucharu.
Sto lat - Panie Władysławie!
Foto: Andrzej Wydrychiewicz