13.01.2020
Wspominamy Jana Leszczyńskiego. "Janek" to był gość
Jan Leszczyński wychowywał się w sosnowieckiej dzielnicy Pogoń (na ulicy Wielkiej), podobnie jak Andrzej Jarosik czy Zbigniew Seweryn. Zaczynał w turnieju dzikich drużyn organizowanym przez łowcę piłkarskich talentów Władysława Kryczka. Stamtąd było już krok do klubu sportowego Stal, o którym marzyli wszyscy chłopcy w młodym wieku.
Najpierw trampkarze, których uczył piłkarskiego abecadła Józef Kopeć, później juniorzy i szlify u Waldemara Torbusa. Cichy i spokojny blondyn robił szybkie postępy, co skutkowało juniorskimi powołaniami do reprezentacji Śląska i Polski oraz co szczególnie ucieszyło do pierwszej drużyny Zagłębia Sosnowiec z kadencji trenera Teodora Wieczorka. W I lidze debiutował jako napastnik 15 listopada 1964 roku z Unią Racibórz w Sosnowcu. Szybko jednak został przekwalifikowany jako następca Franciszka Skiby na prawego obrońcę. Nie marudził, nie narzekał, tylko sumiennie wykonywał polecenia kolejnych szkoleniowców.
Pierwszy gol 17 kwietnia 1976 roku z Szombierkami w Bytomiu (1:1). W latach 1964 1977 w I lidze 253 mecze i 2 bramki. Ponadto 32 mecze (1 bramka) w Pucharze Polski, 2 mecze w Pucharze Zdobywców Pucharu, 2 mecze w Pucharze UEFA i 42 mecze (klubowy rekord) w Pucharze Intertoto (2 bramki). Łącznie wystąpił w 331 oficjalnych meczach i strzelił 5 bramek. Dwukrotnie zdobył Puchar Polski (1977 i 1978) i dwukrotnie wicemistrzostwo kraju (1967 i 1972).
Przez długie lata był podstawowym defensorem sosnowieckiej jedenastki. Na boisku ceniony za bezbłędne wykonywanie założeń taktycznych, umiejętną grę głową i obiema nogami. Nieustępliwy w walce i pojedynkach z przeciwnikiem. Poza murawą lubiany przez wszystkich, chętnie pomagający innym, lubiący porządek i gotowanie.
Był przykładem przywiązania do barw klubowych, całą piłkarską karierę związany z Zagłębiem Sosnowiec.
Po zakończeniu kariery sportowej bezskutecznie starał się o wyjazd do USA. Szkoda, że wzorem innych wybitnych Zagłębiaków, na stałe nie związał się z macierzystym klubie, mimo iż takie starania były czynione. Życie po gwizdku okazało się za trudne. Odszedł w chorobie i zapomnieniu.
Jako piłkarz Zagłębia wystąpił w reprezentacji Polski w trzech kategoriach wiekowych w kadrze A seniorów rozegrał 1 mecz - 20 października 1968 roku z NRD w Szczecinie (1:1), w młodzieżowej 17 meczów (to rekord w historii klubu) oraz 8 meczów w drużynie juniorów.
PRZYJACIELE Z BOISKA WSPOMINAJĄ SIWEGO
Korzystając z okazji opłatkowego spotkania (13 grudnia 2013 roku} ze środowiskiem kilku pokoleń piłkarskiego Zagłębia, Stefan Kucia poprosił o przybliżenie sportowej biografii Jana Leszczyńskiego kilka bliskich mu postaci.
Oto fragmenty ich wypowiedzi:
Władysław Szaryński - Janka Leszczyńskiego poznałem na długo przed moim transferem z zabrzańskiego Górnika do Zagłębia, co nastąpiło w 1974 roku. W 1962 roku jako junior, a właściwie trampkarz z klubu Arkonia Szczecin, którego byłem wychowankiem, zostałem powołany na centralne zgrupowanie kadry juniorów. Na tym zgrupowaniu z Jankiem dzieliłem pokój. Tak wówczas, jak i później w seniorskiej drużynie Zagłębia należał on do najbardziej lubianych kolegów. Sądzę, że zawdzięczał to spokojnemu, zrównoważonemu temperamentowi, chęci niesienia pomocy innym.
Po wielu latach po zakończeniu czynnej kariery zawodniczej, gdy jako trener przeprowadzałem trening z grupą młodzieży, ktoś z wózka inwalidzkiego przyglądał się moim zajęciom, wykrzykując kąśliwe uwagi. Zachowując spokój, stopniowo zbliżyłem się do osoby wizytatora. Wówczas rozpoznałem roześmianą twarz Janka Leszczyńskiego. W tej konwencji odbyło się jeszcze kilka naszych spotkań przy treningowych boiskach Ludowego.
Jerzy Pielok: - Moja przyjaźń z Jankiem miała również wymiar pozaboiskowy. Spotykaliśmy się rodzinnie. Janek to był niesamowity pedant. Zawsze nienagannie ubrany. Spodnie wyprasowane na ostry kant. Kiedyś po jakichś imieninach w moim mieszkaniu, uparł się, że je wysprząta, co zresztą uczynił. Innym razem, gdy zakupiłem nowe meble i nie bardzo kwapiłem się do ich zmontowania, przebywający u mnie Janek, polecił mi skoncentrowanie się na oglądaniu programu telewizyjnego, po czym sam je poskręcał. Do dzisiaj wspominam Turniej Przyjaźni w Iranie, gdy w meczu z Dynamo Tbilisi razem z Jankiem wyskoczyliśmy do pojedynku główkowego z zawodnikiem drużyny przeciwnej. Zderzyliśmy się w powietrzu, co skutkowało potężnymi guzami na naszych czołach. Przeciwni wyszedł bez szwanku. Przez pewien czas po tym zdarzeniu byliśmy obiektem żartów kolegów.
Marek Jędras: - Pomimo pewnej różnicy wieku wraz z żoną Grażyną należeliśmy do bliskich przyjaciół Leszczyńskich. Janek był wybornym kucharzem. Do jego popisowych dań należał pieczony kurczak. Zresztą przygotowywanie wszystkich posiłków było jego domeną. Zdaje się, że posiadał jakieś wykształcenie gastronomiczne. Potwierdzam jego wręcz obsesyjne zamiłowanie do porządków. Do dzisiaj nie wiem dlaczego Janek jako niezły kierowca unikał przejazdu przez katowickie rondo przy Spodku. Gdy zdarzał mu się wyjazd do Katowic omijał je szerokim łukiem. Po zakończeniu kariery starał się o wyjazd do USA. Plany te nigdy nie zostały zrealizowane.
Jan Leszczyński zmarł 13 stycznia 2004 roku. Spoczywa na cmentarzu przy Alei Mireckiego w Sosnowcu.
Reprodukcja fotografii: Andrzej Wydrychiewicz.