1.12.2019
31. rocznica śmierci Włodzimierza Mazura
Wspomnienia byłych piłkarzy i trenerów Zagłębia:
Marek Jędras (były zawodnik Zagłębia):
- Co tu dużo mówić, to był supergość! Przez długi czas, zanim Włodek nie wybudował domu, mieszkaliśmy w jednej klatce, ja na 2., on na 10. piętrze. Oj było dużo pikantnych historii, ale ich nie będę zdradzał, to był wspaniały przyjaciel. Jak to mawiają, do tańca i różańca. Włodek nie potrafił nikomu odmówić, on już taki był, ktoś go o coś prosił, to stawał na głowie, by pomóc. Dla niego nie było rzeczy niemożliwych, były tylko trudne do wykonania. O Włodku mogę wypowiadać się w samych superlatywach, dusza człowiek. Przyciągał kibiców na stadion, gdyż był dobrym piłkarzem, ale jednocześnie czasem zbytnio kombinował. Pamiętam jak dziś, kiedy w Pucharze Polski chciał podobnie jak Antonin Panenka pokonać z rzutu karnego bramkarza Widzewa. Niestety, Stanisław "Burza" Burzyński nie ruszył się i pewnie złapał strzał Włodka. Wtedy się przeliczył, jednak w reprezentacji taką bramkę zdobył, ależ ile on w swojej karierze strzelił wspaniałych bramek...
Józef Gałeczka (legendarny piłkarz, król strzelców ekstraklasy i trener Zagłębia):
- Zawsze bardzo miło wspominam tego zawodnika. Był to najwybitniejszy piłkarz tego klubu, zresztą nie tylko Zagłębia, gdyż grał również w reprezentacji. Serce mi się kraja gdy tylko pomyślę w jak młodym wieku zmarł - wspomina były piłkarz i trener Zagłębia. - Na zajęciach nigdy nie miałem problemów z Włodkiem, ale wiadomo, jak to zawodnik, czasem się przykładał bardziej, a czasem mniej do pracy. Wtedy może nie mieliśmy wybitnej drużyny, ale taką solidną. Naszym atutem był atak. Dworczyk był szalenie szybki, jego ataki skrzydłem były bardzo widowiskowe, natomiast Mazur świetnie spisywał się w roli egzekutora - kontynuuje pan Józef. - W pamięci mam zacięty półfinałowy mecz Pucharu Polski. Graliśmy w Warszawie z Legią, prowadziliśmy 1:0, dochodziła 90. minuta, więc krzyknąłem do piłkarzy, by już nie atakowali, by pograli piłką i skoncentrowali się na utrzymaniu korzystnego wyniku. Nic z tego. Dworczyk próbował szarpnąć na skrzydle, straciliśmy piłkę i po chwili bramkę. W dogrywce nie udało się nic strzelić. O wyniku zadecydowały karne, oczywiście miałem swoich stałych egzekutorów, w śród nich był Włodek. Jak zwykle chciał strzelić na dwa tempa, bramkarza położył, ale ten jakimś cudem jeszcze złapał piłkę, na szczęście 5 cm za linią. Oj były wtedy nerwy, jednak wygraliśmy w karnych 5:3, a w finale rozprawiliśmy się z Piastem sięgając po puchar. Włodek był wspaniałym piłkarzem, jest wielki żal, że los nie pozwolił mu żyć dłużej - dodał trener Gałeczka.
Wojciech Sączek (były piłkarz Zagłębia):
- Włodek w Zagłębiu był gwiazdą, grał tutaj od 17. roku życia, zdobył tytuł króla strzelców, zresztą wtedy była taka ekipa, że można było nawet walczyć o mistrzostwo. O umiejętnościach tego zawodnika świadczy fakt, iż pojechał na mistrzostwa świata, gdy w składzie byli wielcy piłkarze jak Deyna, Szarmach, Lato. W Zagłębiu atak tworzyli Mazur - Dworczyk, jak ja wchodziłem na boisko, to raczej byłem tym od czarnej roboty. Trener zawsze podkreślał, że Włodek miał wyczekiwać na boisku na dobre podanie, momentalnie miał przyśpieszać i atakować. Włodek miał gaz, potrafił zgubić obrońców. Kiedyś był taki mecz z Lechem Poznań, pamiętam siedziałem na ławce rezerwowych, na trybunach była moja dziewczyna, obecnie żona. Spotkanie odbywało się w sobotę i gdybym nie wszedł na boisko, to nie mógłbym iść na imprezę, na którą byliśmy zaproszeni, moja dziewczyna musiałaby jechać sama pociągiem, a ja musiałbym zostać w Sosnowcu, by w niedzielę zagrać w drużynie rezerw. Przed meczem mówię do Włodka: - Wpuść mnie na jakieś 10 minut, bym nie musiał jutro grać w rezerwach. Oczywiście powiedział, że nie ma sprawy. Trener Józef Gałeczka po 15 minutach drugiej połowy wysłał mnie bym się rozgrzewał. Prowadziliśmy 1:0, dałem sygnał Włodkowi, ten pokazuje trenerowi, że chce zmianę, ale Gałeczka mówi - nic z tego. Już myślałem, że nie pojadę na imprezę, na szczęście wszedłem na boisko na ostatni kwadrans za Dworczyka. Co ciekawe strzeliłem wtedy swoją pierwszą bramkę w lidze.
Władysław Szaryński (były piłkarz i trener Zagłębia):
- Gdy przechodziłem do Zagłębia jako doświadczony zawodnik, to Włodek dopiero wchodził w drużynę, między nami była spora różnica wieku. Młody piłkarz pokazał na treningach, iż ma duże predyspozycje. Wszyscy mówili, że będzie dobrym zawodnikiem i sprawdziło się. Grał w reprezentacji, został królem strzelców pierwszej ligi. Bardzo dobrze współpracowało się z nim na boisku i poza nim. Gdy tylko ktoś miał jakąś potrzebę, to Włodek zawsze służył pomocą, to było w nim wspaniałe. Pamiętam mecz w reprezentacji, ten rzut karny w meczu z Holandią (1979 rok), Włodek położył bramkarza i posłał piłkę lekkim strzałem w środek bramki. W pamięci mam też spotkanie finału Pucharu Polski na Stadionie Śląskim w 1978 roku, kiedy to pokonaliśmy Piast Gliwice 2:0. Włodek strzelił jedną z bramek. Byłem wtedy kapitanem i pamiętam jak dziś, jaki ten puchar był ciężki.
Jerzy Lula (były zawodnik i trener Zagłębia, wicemistrz Polski z 1972 r.):
- To był człowiek, który wśród kibiców zawsze miał szacunek (Niektórzy fani Zagłębia na pewno pamiętają hasło - "Mazur Włodzimierz, nie ruszaj Włodka bo zginiesz" - wyj. red.). Włodek znał mnóstwo ludzi, dzięki czemu mógł sobie na dużo pozwolić. Po meczu z Holandią, w którym strzelił pamiętnego karnego w stylu Panenki, miał do odbioru (na talon - wyj. red.) samochód. Był to Polonez, więc pojechaliśmy do Polmozbytu. Na placu stało mnóstwo samochodów, ale to naprawdę mnóstwo. W samym środku stał Polonez w kolorze groszkowym, jak Włodek go zobaczył, to powiedział: Biorę ten. Jego nazwisko zadziałało, wyjechali wszystkimi samochodami, by dostać się do wybranego samochodu i przekazali go zawodnikowi: Panie Włodku dla pana wszystko. Będąc przy samochodach, zapamiętałem, jak kiedyś Włodziu wrócił z Francji, przyjechał takim wspaniałym autem, Fordem, w Polsce jeszcze takiego nie było. Włodek wziął kluczyki i rzucił mi, bym się przejechał. Pamiętam, że jadąc byłem tak wystraszony, że aż ręce mi się pociły, bo bałem się żeby go nie uszkodzić. Zresztą dla niego nie było problemu pożyczyć komuś rzecz, która u nas była nowością. Natomiast z takich bardziej zabawowych wspomnień - bo wiadomo, że jak się w piłkę dobrze grało, to człowiek dobrze się bawił - pamiętam jak Włodek otwierał dom w Milowicach. Miał tam basen, w tamtych czasach to była bardzo fajna sprawa. Nagle padło hasło: - kąpiemy się! Większość gości, w tym kilka kobiet, wskoczyła w ubraniach, część została na brzegu. Naprawdę śmiechu i zabawy było co niemiara...
MACIEJ WASIK
Włodzimierz Mazur (ur. 18 kwietnia 1954 w Opatowie, zm. 1 grudnia 1988 w Sosnowcu) piłkarz grający na pozycji napastnika, były reprezentant Polski, uczestnik MŚ 1978.
W barwach Zagłębia dwukrotnie zdobył Puchar Polski (1977 i 1978), w 1977 został królem strzelców (17 bramek). Po zakończeniu kariery piłkarskiej był trenerem.
W Reprezentacji Polski debiutował 31 października 1976 w wygranym meczu z Cyprem (5:0). Na Mistrzostwach Świata w Argentynie zagrał w jednym meczu 25 minut.
Co roku w Sosnowcu rozgrywany jest Memoriał im. Włodzimierza Mazura.