18.09.2019
Patryk Małecki: Chciałbym swoją grą dać radość kibicom
Nie jest Pan rozczarowany wynikami, a także grą Zagłębia? Kibice z pewnością liczyli na więcej?
- Nie ma co mówić, szkoda tego ostatniego meczu w Radomiu, straconych głupio punktów. Najbardziej boli to, że tracimy dość łatwo bramki. My z kolei, żeby sobie stworzyć sytuację, musimy się zmęczyć, napocić i sporo nabiegać. Ja podchodzę do tego tak, że to co już było, jest za nami i nie ma potrzeby do tego wracać. Trzeba widocznie jeszcze ciężej pracować, potrzeba jeszcze więcej cierpliwości, a wierzę w to, że mamy na tyle dobry zespół, że w końcu złapiemy zwycięską serię i zaczniemy punktować. A to jest najważniejsze.
Rozumiem, że nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o plany i cele sportowe, nadal Zagłębie chce już w tym sezonie wrócić do ekstraklasy.
- Moim marzeniem jest to, żeby awansować do ekstraklasy, nie po to przychodziłem do Zagłębia, żeby grać w dolnych rejonach tabelach. Jeśli będziemy jeszcze ciężej pracować, będziemy cierpliwi to te punkty przyjdą, mecze w naszym wykonaniu będą znacznie lepsze. Mamy dobrych zawodników, ale też trzeba sobie powiedzieć, że to jest nowa drużyna. Jestem tutaj dwa miesiące i dopiero poznaję tych zawodników. Wiem, że kibice chcieliby, abyśmy wygrywali każdy mecz, a ja chciałbym strzelać co mecz bramki, mieć asysty. Ale tak się nie da. Pewien proces musimy przejść, nie załamujemy się, wierzymy w nasze umiejętności. Jeśli my w szatni sobie pomożemy i będziemy jednością to na boisku będzie to widać.
Miał pan bardzo dobry występ w Olsztynie, gdzie strzelił pan dwie bramki, później przytrafiły się słabsze mecze, by przypomnieć GKS Bełchatów i Radomiaka. Skąd ta huśtawka formy?
- Na pewno chciałem iść za ciosem, ale trzeba sobie powiedzieć, że wykonuję taką specyficzną pracę, można powiedzieć, że dla drużyny. Czasami mam te sytuacje, czasami ich nie mam. A w spotkaniu w Radomiu trzeba było często wracać do defensywy, takie mecze się zdarzają. Ja też chciałbym stać wysoko, czekać na piłkę od partnerów, albo na sytuacje, ale wiem, że tak się nie da grać, bo to nie będzie fair wobec drużyny. Wszyscy musimy gonić... Ja wychodząc na boisko staram się przede wszystkim dać z siebie jak najwięcej i pomóc drużynie, a jeśli przychodzą bramki, czy asysty to jestem bardzo zadowolony. Pamiętajmy jednak, że najważniejsze są trzy punkty.
Pobyt w Spartaku Trnava to był dla pana stracony czas, czy też były i pozytywy?
- Ostatni mecz w barwach Spartaka zagrałem 18 listopada ubiegłego roku, później cały grudzień nie grałem, mieliśmy bowiem wolne. Od stycznia do czerwca trenowałem indywidualnie, byłem już w domu. To było wiele miesięcy, dlatego podchodzę do własnej osoby krytycznie, bo stać mnie na dużo lepszą grę, ale też nie oszukam tego czasu. Potrzebuję go, aby dojść do lepszej formy. Teraz jest tak, że raz gram lepiej, raz gorzej, ale wierzę w to, że ta forma przyjdzie z czasem, że nie będzie to granie tylko w kratkę. W każdym meczu powinno być coraz lepiej. Ten czas stracony odbija się na mnie, ale jestem takim człowiekiem, który się nie załamuje. Potrafię wyciągać właściwe wnioski i wierzę głęboko w to, że to moje wahanie formy wreszcie się skończy i będę grał na odpowiednim poziomie. Chciałbym przede wszystkim dać radość kibicom, którzy przychodzą na stadion i nas wspierają, bo liczą na moją wysoką formę, na moją dobrą grę. Ale tak jak powiedziałem, muszę się uzbroić w cierpliwość, bo jeśli będę w stuprocentowej formie to pomogę drużynie, pomogę Zagłębiu w lepszej grze.
Czyli jest nadzieja, że zobaczymy Małego w takiej formie, jak kiedyś? Będą dynamiczne rajdy, będą bramki?
- Będą bramki, będą rajdy, ale przede wszystkim, co jest dla mnie najważniejsze, drużyna ma mieć ze mnie korzyść. Najważniejsze będą punkty, jeśli drużyna będzie grać dobrze, Patryk też będzie grać dobrze (uśmiech! - red.). Ale nie liczą się jednostki, liczy się drużyna, trzy punkty w każdym meczu i będę bardzo zadowolony.