29.04.2019
Hiszpańska sielanka
Litwin drugi raz z rzędu nie dobrał optymalnej taktyki do rywala, ponieważ tak jak w spotkaniu z Wisłą Kraków musiał działać ze zmianami już w pierwszej odsłonie. Przejście na trójkę obrońców w tym momencie też było wątpliwym ustawieniem, lecz ciężko o jakąkolwiek roszadę, skoro naszym zawodnikom w tym meczu kompletnie nic nie wychodziło.
Pierwszy kwadrans był mocno obiecujący, mimo iż nasza drużyna nie była skora do utrzymywania się przy piłce. Nie zmienia to faktu, że Zagłębie w defensywie grało solidnie i skutecznie uniemożliwiało dostęp bramki strzeżonej przez Dawida Kudłę. W dalszych fragmentach atak Górnika doskonale wyeksponował wszystkie braki w obronie sosnowiczan i dogłębnie potwierdził swą przewagę.
Jeżeli ma się w środku takiego dyrygenta jakim jest Valeriane Gvilia wszystko w pewnym momencie musi zacząć działać i funkcjonować jak należy. Gruzin w środkowej strefie boiska rządził i dzielił, a jak już dzielił to centralnie do nóg swoich partnerów.
Obuchem w łeb
Pierwsza bramka dla Górnika padła po błędzie na połowie zabrzan. Gospodarze daleko wciągnęli naszą drużynę, która nie poradziła sobie z kontrą. Nadzieję na pozytywny finał całej akcji dał Georgios Mygas, ponieważ to on wybijał niemal z samej linii strzał Igora Angulo. Grek zrobił to na tyle słabo, że do dobitki dopadł Boris Sekulić i z bliska nie miał prawa się pomylić.
To niestety był początek złego. Sosnowiczanie nie potrafili dłużej przytrzymać futbolówki na części Górników, a to skutkowało kolejnymi zagraniami. Często podopieczni Marcina Brosza szukali rozwiązań z bocznych sektorów, aż jedno z nich znalazło pozytywny dla zabrzan finał.
W roli głównej Valeriane Gvilia, to on dośrodkował prosto do Jesusa Jiméneza, który w pewnym momencie stracił kontrolę nad piłką, ale Mateusz Cichocki nie zdążył się połapać z położeniem futbolówki. Hiszpan wziął odpowiedzialność na swoje barki i z ostrego kąta trafił od poprzeczki!
Kilka minut i asystent przy drugiej bramce mógł dopisać sobie kolejne kluczowe dogranie. Valeriane Gvilia uruchomił precyzyjnym zagraniem Igora Angulo i tym razem najlepszy strzelec ligi nie popełnił błędu podwyższając na 3:0.
Transformacji nie było
W ostatnim meczu z Wisłą Kraków sosnowiczanie również rozegrali słabe pierwsze trzy kwadranse, jednak po przerwie gra Zagłębia zaczęła się poprawiać. Teraz liczyliśmy na podobny przebieg zdarzeń, lecz mało kto już wierzył w odwrócenie niekorzystnego rezultatu.
Sprawa została mocno skomplikowana, kiedy drugą żółtą kartkę obejrzał Patrik Mráz. Słowak starał się naprawiać faulem wcześniejszy błąd Martina Tótha, jednak w konsekwencji musiał udać się pod zimny prysznic.
Po tym zagraniu Górnik miał rzut wolny, po którym piłka wylądowała w naszej siatce po raz czwarty. Od gola uchroniła nas weryfikacja VAR, z której wyraźnie widać pozycję spaloną gracza z Zabrza.
Górnik odkładał długo kolejne trafienie, ale jak już to wykonał to zrobił to ponownie Angulo. Napastnik miał nosa do zgarnięcia piłki, która poszła po nodze Piotra Polczaka i nie miał już żadnych przeszkód aby pokonać Kudłę po raz czwarty.
Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 4:0 (3:0)
Bramki: 1:0 Boris Sekulić (28), 2:0 Jesus Jimenez (38 asysta - Valeriane Gvilia), 3:0 Igor Angulo (43 asysta - Valeriane Gvilia), 4:0 Igor Angulo (78)
Górnik: Chudy - Sekulić, Suarez, Bochniewicz, Gryszkiewicz - Zapolnik (73 Matuszek), Gvilia (80 Arnarson), Matras, Żurkowski, Jiménez - Angulo (88 Wolsztyński).
Zagłębie: Kudła - Mygas, Cichocki, Tóth, Mráz - Możdżeń, Greššák (59 Milewski) - Nawotka (41 Gabedawa), Pawłowski, Udoviczić - Sanogo (52 Polczak).
Żółte kartki: Gvilia - Mráz, Pawłowski, Możdżeń.
Czerwona kartka: Mráz.
Sędziował: Szymon Marciniak.
Widzów: 11 549.