10.03.2019
Tomasz Nawotka: Każdy mecz gramy o życie
- Pierwsza bramka w ekstraklasie, jednak chyba nie do końca satysfakcjonująca, bo nie wieziemy żadnego punktu do Sosnowca.
Tomasz Nawotka: Oczywiście, cieszę się ze zdobycia swojej pierwszej bramki w ekstraklasie, ale boli mnie to, że nie udało nam się zdobyć dzisiaj punktów i wracamy do Sosnowca z niczym. Jesteśmy jednak pełni optymizmu i nikt nie spuszcza głowy na dół. Jest jeszcze wiele spotkań i uważam, że mamy na tyle silny zespół, aby w tej lidze jeszcze namieszać. Każdego dnia ciężko pracujemy i jesteśmy wszystkiego świadomi, dlatego tym bardziej boli nas to, że nie udało nam się osiągnąć postawionego celu przed meczem.
- To pytanie wraca do was coraz częściej, ale po raz kolejny VAR nam nie pomaga. Jak Ty widziałeś tą sytuacje z poziomu murawy?
Tomasz Nawotka: Wypowiadałem się już na temat VAR-u po meczu z Górnikiem Zabrze, kiedy anulowali moją bramkę na 2:2. Dziś dostajemy nie wiem już którego karnego przeciwko nam, 12 czy 13? Ciężko się gra kiedy mamy świadomość, że każda sytuacja w naszym polu karnym może skończyć się tak, jak dziś, kiedy straciliśmy bramkę na 2:0. Średnio co drugi mecz przeciwnik dostaje rzut karny, nie wiem co powiedzieć na ten temat. Uważam, ze Martin w pierwszym momencie trafił w piłkę i nie powinna być podyktowana jedenastka, ale to już przeszłość. Każdy mecz gramy o życie i od jutra zaczynamy operację Lechia Gdańsk.
- Po zejściu z boiska Olafa Nowaka graliście bez napastnika. Ty pojawiałeś się za to częściej w polu karnym Cracovii. Takie było założenie trenera?
Tomasz Nawotka: Kiedy Olaf opuścił murawę, przeszliśmy na trzech obrońców, a ja z Szymonem Pawłowskim zostaliśmy przesunięci do przodu jako dwóch napastników. Bramkę zdobyłem grając jeszcze jako skrzydłowym, później zostałem przesunięty wyżej, dlatego siłą rzeczy byłem bliżej bramki rywala.
- Czego tym razem zabrakło Zagłębiu na boisku?
Tomasz Nawotka: Ciężko jest mi powiedzieć czego zabrakło, harowaliśmy na boisku przez całe 90 minut. Zawodników Cracovii łapały skurcze, nie mogli dokończyć meczu ze zmęczenia, a my mieliśmy siłę grać i kontynuować kolejne akcje do ostatniej sekundy. W każdym meczu brakuje nam czegoś, co przechyli szalę na naszą korzyść. Szymon trafia w spojenie, w końcówce, po dograniu Żarko, piłka wykręca się nad poprzeczką. Nie wiem, ciężko jest powiedzieć, czy w każdym meczu brakuje nam szczęścia czy VAR ustawia spotkanie. Jednak trochę prawdy w tym jest i ciężko się z tym nie zgodzić. Nie zostajemy bez winy i każdy odpowiada za swoje błędy, za co jest rozliczany w klubie, ale są czynniki czy sytuacje, które nam nie pomagają.
- Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę. Też tak do tego podchodzisz?
Tomasz Nawotka: Tak jak powiedziałem, nic się nie zmienia, a żaden z nas nie zamierza położyć się do końca sezonu w żadnym spotkaniu przed przeciwnikiem. Jeżeli przegrywamy spotkanie to zazwyczaj jedną bramką, mecze są grane na styk, a o wszystkim decydują detale. Jeżeli dalej będziemy ciężko i rzetelnie pracować, to mam nadzieję, że uda nam się sprawić niespodziankę. Nie mamy nic do stracenia i każdy mecz jest dla nas o życie. Wojna skończy się 19 maja, po ostatnim gwizdku w sezonie. Do tego dnia przed nikim się nie położymy i będziemy walczyć do samego końca.