26.02.2019
Streszczenie 23. kolejki Lotto Ekstraklasy
Ta sztuka udała się pod koniec spotkania, kiedy Tomasz Nawotka wyrównał rezultat meczu. Wtedy każdy z naszych zawodników rozpoczął celebrację ze zdobytego trafienia, a gospodarze bez protestów zmierzali na środek boiska by wznowić grę. Po nieoczekiwanym sygnale z wozu VAR sytuacja odwróciła się przeciwko Zagłębiu o 180 stopni. Gol pomocnika został odwołany z powodu wcześniejszej walki o piłkę Georgiosa Mygasa. Było, minęło. Zagłębie jeszcze nie powiedziało ostatniego słowa.
Arka Gdynia - Piast Gliwice 1:2
Piast kontynuuje swoje dobre występy w Lotto Ekstraklasie. Mimo, że zawodnicy Waldemara Fornalika nie zachwycali na wyjazdach, całkowicie zdominowali rywala i nie dali im najmniejszych szans. W pierwszej połowie Arka nie potrafiła skutecznie przedostać się przed pole karne przeciwnika, a co dopiero myśleć o zagrożeniu bramki Frantiska Placha. Im dalej w las tym Arka tworzyła sobie akcje. Problem w tym, że drużynie Zbigniewa Smółki zabrakło czasu na odwrócenie losów spotkania. Kontaktową bramkę zdobył Damian Zbozień, który wyskoczył najwyżej po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Jedenastkę na gola nie zamienił kilka minut wcześniej Michał Janota.
Korona Kielce - Pogoń Szczecin 1:1
Od samego początku widać było, że naprzeciwko siebie stanęły dwie równorzędne ekipy. Pierwsza połowa należała do Pogoni, która potwierdziła swoją przewagę tylko jednym trafieniem. Odblokował się Adam Buksa, który wybiegł odważnie do podania od Zvonimira Kožuljia. Snajper posłał futbolówkę obok Michała Miśkiewicza i piłka po odbiciu od słupka wylądowała w sieci. Korona przebudziła się dopiero w drugiej połowie, a dokładniej w ostatnim kwadransie. Wtedy rozpoczęła się pogoń za wynikiem. Na kilka minut przed końcem Wato Arweladze posłał centrę z rzutu wolnego, po którym nikt nie zdołał trącić futbolówki i ta całkowicie zmyliła Łukasza Załuskę.
Lech Poznań - Legia Warszawa 2:0
Hit kolejki po raz kolejny mocno rozczarował, jednak nie tak mocno jak miało to miejsce w przeszłości. Zarówno Lech, jak i Legia zgubiły gdzieś formę i teraz w jej poszukiwaniu przyszło im się zmierzyć między sobą. Kolejorz po sromotnej porażce w Gliwicach 0:4 musiał przebudzić się i ten mecz po prostu wygrać. Styl i wynik schodziły na dalszy plan, ponieważ gdyby gospodarze stracili w tym pojedynku komplet punktów o czołowych lokatach mogliby już jedynie marzyć. Na szczęście Adama Nawałki Lech wciąż będzie się liczył.
Lechia Gdańsk - Wisła Kraków 1:0
Nie bez problemów Lechia umocniła się na fotelu lidera i powiększyła swój dorobek nad Legią Warszawa. Gospodarze znani są z atutu własnego boiska, lecz do samego końca Piotr Stokowiec musiał drżeć o wynik. Wisła za wszelką cenę próbowała wywieźć z Gdańska chociażby jeden punkt. Niestety, bez efektów. Może gdyby Biała Gwiazda zachowała trochę więcej skuteczności przy wykończeniu akcji, wynik mógł być inny. Na pewno trener gości postawi w najbliższym tygodniu na trening strzelecki, gdyż przez 90 minut krakowianie nie oddali ani jednego strzału w bramkę Dušana Kuciaka. Jedyna akcja w pierwszej połowie zadecydowała o losach spotkania. Z lewej flanki podłączył się Filip Mladenović i precyzyjnym strzałem w długi róg dał radość miejscowym fanom.
Miedź Legnica - Wisła Płock 2:1
To był bardzo ważny pojedynek w kontekście walki o ligowy byt. Z pewnością kibice naszego klubu szczególnie obserwowali poczynania w Legnicy. Drużyna Dominika Nowaka wyszła na prowadzenie po zabójczym ataku, kiedy do siatki trafił boczny obrońca. Autorem trafienia był Paweł Zieliński, który za zadanie miał jedynie skierować futbolówkę do pustej bramki. Wyrównanie dla Wisły nadeszło jeszcze przed przerwą, kiedy Aleksandar Miljković umieścił futbolówkę we własnej bramce. Gdyby szukać największego kiksu kolejki to bez wątpienia taką niechlubną nagrodę odebrałbym Thomas Dähne. Bramkarz płockiej Wisły na kwadrans przed końcem wpuścił piłkę, która po trąceniu Mateusza Szczepaniaka z ledwością zmierzała w kierunku bramki. To był kluczowy moment, który zaważył o losach całego starcia.
Cracovia Kraków - Jagiellonia Białystok 1:0
Dla obu drużyn był to bardzo ciężki mecz. W szczególności goście nie spodziewali się takich kłopotów w Krakowie. Jagiellonia mogła liczyć, że przy ewentualnym zwycięstwie na swoim koncie będzie miała tyle samo oczek co aktualny Mistrz Polski - Legia Warszawa. Ambicja ekipy Ireneusza Mamrota nieco przerosła możliwości w ten weekend, ponieważ Cracovia pod każdym względem była drużyną lepszą i nie pozwoliła sobie na błędy w defensywie, zachowując czyste konto. Miejscowi odpłacili się jednym trafieniem Ołeksija Dytiatjewa, ponieważ to obrońca zachował się przytomnie w polu karnym rywala i pokonał Grzegorza Sandomierskiego, który w przeszłości występował dla Cracovii.
Śląsk Wrocław - Zagłębie Lubin 2:0
Gospodarze w derbach mieli bardzo dużo do udowodnienia, w szczególności za pierwszą niechlubną porażkę 0:4 w Lubinie. Śląsk w tym meczu dobrze prezentował się w ofensywie, a z tyłu nie popełnił żadnych błędów, które mogłyby kosztować utratę gola. Wrocławianie byli bardzo groźni po dośrodkowaniach Krzysztofa Mączyńskiego ze stałych fragmentów gry. To właśnie po wrzutce byłego reprezentanta Polski w powietrzu doskonale odnalazł się Marcin Robak, który strącił futbolówkę w kierunku bramki, a na dobitce czyhał Mateusz Radecki. Skoro Robak nie trafił bezpośrednio wrzutce Mączyńskiego, to poczekał na następną. Tuż po otwarciu drugiej odsłony Lubambo Musonda posłał idealną centrę na głowę niepilnowanego Marcina Robaka. Napastnik z zimną krwią podwyższył prowadzenie na 2:0, a to był już rezultat, którego gospodarze nie dali sobie wyszarpać.