16.12.2018
Zagłębie na łopatkach
No i Zagłębie bez naszego skrzydłowego od pierwszej minuty ruszyło i walczyło! O zaangażowaniu jakie oglądaliśmy w pierwszej połowie można było wypowiadać się w samych superlatywach. A to Milewski, Pawłowski, Babiarz - każdy z naszych piłkarzy nie odstawiał nogi i widać było prawdziwy charakter w dążeniu do celu. Misja do łatwych nie należała, statystyki w posiadaniu piłki czy strzałach na bramkę przemawiały na naszą korzyść. Niestety, za liczby nikt punktów do tabeli nie dołoży, a z czasem zaczął się rodzić prawdziwy koszmar...
Kompromitacja, blamaż, upokorzenie, można by wymieniać od rana do wieczora epitety, jakie trafiły się naszej drużynie.
Drużynie, która przecież rozpoczęła kapitalne zawody i zupełnie nic nie wskazywało na taką zbrodnię, jaką dokonał zespół Kolejorza"!
Sosnowiczanie już w początkowej fazie spotkania powinni wyjść na prowadzenie jednego, a może i nawet dwóch goli. Ciężko wyjaśnić w pewnych momentach, dlaczego piłka nie może wylądować w siatce naszego przeciwnika. Zagłębie stwarzało sobie mnóstwo okazji pod bramką poznaniaków, lecz trudno o dobry wynik jak nie wykorzystuje się sytuacji stu, a może i nawet dwustu procentowych!
Po zmianie stron defensywa Zagłębia wyglądała jak automat, który powiększa trafienia dla rywali. To już był totalny popis jak nie grać na boiskach Lotto Ekstraklasy. Adam Nawałka nie musiał długo myśleć nad różnymi schematami gry czy akcjami kombinacyjnymi. Siedmiokrotny Mistrz Polski rozpracował sobie nas niczym na podwórku. Kopiuj - wklej, kopiuj - wklej i tak do 86 minuty. Lech po prostu sprawił sobie na Stadionie Ludowym niezłą zabawę, strzelając bramki w niemal identyczny sposób.
Za zaufanie odwdzięczyli się trenerowi gości Tymoteusz Klupś czy też Filip Marchwiński. Obaj skrzydłowi mimo młodego wieku wpisali się na listę strzelców. Dla tego drugiego był to debiut w Lotto Ekstraklasie, a do tego zaliczył on swojego premierowego gola.
Czekamy teraz na aktualnego Mistrza Polski, a później czas na święta i ogromne wzmocnienia, które są nieuniknione w nowej rundzie...
Zagłębie Sosnowiec - Lech Poznań 0:6 (0:2)
Bramki: 1:0 Robert Gumny (22. asysta - Wołodymyr Kostewycz), 2:0 Christian Gytkjær (41. asysta - Robert Gumny), 3:0 Tymoteusz Klupś (50. asysta - Christian Gytkjaer), 4:0 João Amaral (58. asysta - Tymoteusz Klupś), 5:0 João Amaral (79. asysta - Maciej Makuszewski), Filip Marchwiński (86. asysta - Maciej Makuszewski)
Zagłębie: Kudła - Heinloth (76. Kumor), Jędrych, Polczak, Cichocki, Mráz - Babiarz, Milewski (64. Rzonca), Vokić (61. Banasiak) - Wrzesiński, Pawłowski.
Lech: Burić (9. Putnocky) - Gumny, Vujadinović, Janicki, Kostewycz - Trałka, Tiba - Klupś (71. Marchwiński), Amaral (83. Wasielewski), Makuszewski - Gytkjaer.
Żółte kartki: Piotr Polczak (37.), Konrad Wrzesiński (70.) - Robert Gumny (82.)
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski.