HokejPiłka nożna

Aktualności

#aktualności #pierwsza drużyna #Lotto Ekstraklasa

 2.10.2018

Streszczenie 10. kolejki Lotto Ekstraklasy

W minionej kolejce nie zabrakło spotkań, które zaskoczyły fanów naszej polskiej ligi. Mecz o życie w Sosnowcu zakończył się podziałem punktów. Z takiego faktu nie jest zadowolona żadna z ekip. Zagłębiacy ponad 10 minut musieli radzić sobie bez Dawida Kudły, który popełnił błąd na przedpolu i ratował się faulem, a w konsekwencji sędzia odesłał naszego bramkarza do szatni.

Wisła Płock - Lechia Gdańsk 1:0

Gospodarze przez pierwsze minuty byli bombardowani z każdej strony. Najpierw słupek obił Michał Nalepa, a chwilę później atomowe uderzenie Daniela Łukasika również trafiło w aluminiową część bramki. Goście napierali, a ich ataki w późniejszym odstępie czasu kończyły się nawet pokonaniem bramkarza Nafciarzy. Najpierw sędzia nie uznał poprawki Flávio Paixāo z rzutu karnego, a później Portugalczyk przy własnej próbie uderzenia głową trafił sobie w rękę. Odpowiedź Wisły była na tyle mocna, że pozbawiła całkowicie gdański klub punktów. Jedna z poważniejszych akcji i na zamknięciu pojawia się Karol Angielski. Jego wykończenie było perfekcyjne i mógł cieszyć się z premierowego trafienia na boiskach Lotto Ekstraklasy. 

Legia Warszawa - Arka Gdynia 1:1

Mistrz Polski stracił dwa punkty na własnym terenie. Już w 3. minucie Maciej Jankowski pokonał stojącego między słupkami Radosława Cierzniaka. Uderzenie z pierwszej piłki wylądowało obok słupka, a po strzelonym golu zawodnik nie okazywał większej radości. Legioniści na trybunach nie wyobrażali sobie, że Legia tutaj może przegrać. Z narożnika boiska zawodnik w białej koszulce posłał dokładną centrę na krótki słupek. Mateusz Wieteska przedłużył dośrodkowanie do niepilnowanego Michała Kucharczyka. W drugiej odsłonie goli już nikt nie oglądał, chociaż jedna kontrowersja sama nasuwa się na usta. Carlitos został przewrócony przez stopera Arki po jego nieudolnej interwencji, lecz gwizdek arbitra milczał, a wóz VAR również nie dojrzał przekroczenia przepisów.

Piast Gliwice - Górnik Zabrze 1:0

Derby Górnego Śląska padły łupem gospodarzy z Gliwic. Kibice wielu trafień nie oglądali, jednak nikt nie będzie miał Piastunkom tego za złe, ponieważ jedyny gol pozwolił dopisać miejscowym kolejne trzy punkty. Z prowadzenia jako pierwszy cieszył się gracz z Zabrza. Kamil Zapolnik pokonał Jakuba Szmatułę uderzeniem do pustej bramki, jednak po wejściu VAR widać na powtórce, że piłkarz nie przypilnował sobie pozycji i został za plecami obrońców. Do zwycięstwa nieustannie dążył Joel Valencia. Zawodnik kilka razy sam mógł rozstrzygnąć losy, jednak jego podanie z 72 minuty było nieocenione w dalszej fazie. Piłka została zagrana górą nad głowami defensorów Górnika, a Gerard Badía kapitalnie trafił futbolówkę prostym podbiciem. 

Zagłębie Lubin - Pogoń Szczecin 0:2

Po gorszym rozpoczęciu sezonu przez Portowców powoli nie ma śladu. Drużyna tym razem wyszła górą w starciu w Lubinie i po raz drugi zabrała pełną pulę do siebie. Rozpoczęło się wszystko od kontrowersji, po której Adam Buksa został powalony na murawę w polu bramkowym. Sędzia musiał podejść do monitora i po chwili ukarał jeszcze Jakuba Tosika żółtym kartonikiem. Jedenastkę na gola dającego prowadzenie jak na kapitana przystało zamienił Kamil Drygas. Na drugą połowę Pogoń wyszła zdeterminowana i nie popełniła błędu sosnowiczan ze spotkania z Cracovią. Pierwszym celem szczecinian było postawienie kropki nad i, więc do roboty zabrał się Radosław Majewski. Pomyślał tylko przez chwilę jego uderzenie z teoretycznie gorszej nogi odbiło się od poprzeczki i wylądowało w sieci! 

Wisła Kraków - Korona Kielce 0:1

Zadyszka Wisły? Od dwóch kolejek krakowianie w swoim dorobku punktowym dopisali okrągłe 0. Teraz na drodze Białej Gwiazdy stanęła Korona Kielce, która potrafiła się przeciwstawić przy Reymonta. Złocisto-krwiści potrzebowali zmienić stronę i wtedy sprawy w swoje ręce wziął Matej Pučko. Pomocnik ustawił się na zamknięciu akcji i perfekcyjnie kopnął po dalszym słupku. Mateusz Lis był dobrze ustawiony, jednak futbolówka przeleciała mu między nogami. Wisła stworzyła sobie kilka następnych szans, których nie potrafiła zamienić na bramkę. 

Lech Poznań - Miedź Legnica 2:1

Gospodarze ruszyli do szybkiego nokautu na kolejnym beniaminku. Już w 11. minucie Christian Gytkjær przełożył sobie rywala na prawą nogę i jego płaska próba pozwoliła mu celebrować pierwszą zdobycz w tym starciu. Do dalszej dobitki Lech potrzebował drugiej połowy i João Amarala. Zawodnik umiejętnie wyczekał zagranie od swojego partnera i mocnym strzałem pod poprzeczkę podwyższył na 2:0. Rozpędzonego Kolejorza spowolnił nieco Mateusz Szczepaniak. To on w 73. minucie odwrócił się z wielkim spokojem i trafił gola honorowego dla beniaminka. 

Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław 0:4

Na zakończenie kolejki doszło do dużej niespodzianki. Śląsk Wrocław bezwzględnie pokonał przedmeczowego faworyta. Pierwsza połowa może mylić kogoś kto nie obejrzał spotkania w Białymstoku. Nie było ani goli, a co gorsza celnego strzału na bramkę rywala. W drugiej odsłonie goście pokazali swoje mocne strony w ofensywie i błyskawicznie wypracowali sobie przewagę dwóch trafień za sprawą Marcina Robaka i Arkadiusza Piecha. Przewaga przyjezdnych z minuty na minutę się powiększała, a na kolejny celny strzał zdecydował się Robak. Piłka po jego uderzeniu odbiła się jeszcze od słupka i ugrzęzła w bocznej siatce bramki. Napastnik nie poprzestał na dwóch trafieniach na swoim koncie. W doliczonym czasie gry zgarnął piłkę w polu karnym i mocno po długim rogu mógł odliczyć strzelone przez siebie bramki. Raz, dwa, trzy hat-trick.