16.09.2018
Michał Kieca: Każdy mecz to wojna
Od początku sezonu Michał Kieca występuje na zasadzie wypożyczenia w Skrze Częstochowa na poziomie II ligi. Do tej pory drużynie spod Jasnej Góry szło delikatnie mówiąc - w kratkę. Skra dostała kilka poważnych uderzeń m.in. w Bełchatowie czy Chorzowie. Jak przyznał nasz wychowanek, widać postęp w drużynie Skry i teraz nikt nie będzie miał już tak łatwo. Dla "Kiecyka" był to drugi gol w barwach tymczasowego zespołu. Zachęcamy do lektury.
- Zacznę od gratulacji! Pierwsze wyjazdowe zwycięstwo ze Skrą, a do tego Twój gol zaważył o losach spotkania.
Michał Kieca: Bardzo dziękuję. Myślę, że jest się z czego cieszyć. Mamy cenne punkty i pierwsze na wyjeździe w tym sezonie. Do tego bramka i postawa całej drużyny napawa optymizmem. Napewno jeszcze dużo pracy przed nami, ale od czegoś trzeba było zacząć. Szkoda, że tak późno ale teraz musimy się skupić na kolejnym meczu i zapomnieć o tym co się wydarzyło na początku sezonu.
- Właśnie, wspominasz od razu o tym co było. Zostały w Twojej głowie wysokie porażki, ale z czasem widać, że Skra potrzebowała takiej lekcji w wyższej lidze?
Michał Kieca: Właśnie tutaj leży cały sekret naszej drużyny. Mimo wysokich porażek pod rząd pokazaliśmy, że jesteśmy silni i potrafiliśmy się podnieść. Tak jak mówię, to dopiero początek i musimy w tej lidze jeszcze wiele spotkań wygrać, aby zapewnić sobie cel postawiony przed sezonem.
- Zła passa już za wami, a dzisiaj drugi triumf z rzędu. Napędzacie się z tygodnia na tydzień?
Michał Kieca: Powiem tak, zwycięstwa jak najbardziej pomagają w dalszej pracy. Ta liga pokazała już nie raz jak bardzo jest przewrotna i nieprzewidywalna. Każdy mecz to wojna, więc będziemy się zawsze bić i szanować każdy punkt, który zdobędziemy.
- Chyba najlepszym dowodem na nieprzewidywalność tej ligi jest pierwsza porażka GKS Bełchatów w Pruszkowie.
Michał Kieca: Jak najbardziej się zgodzę, ale dodam również, że każda passa kiedyś się kończy. Nie można lekceważyć dosłownie nikogo, ponieważ różnie się to może kończyć dla tych teoretycznie lepszych zespołów.
- Myślisz, że gdyby teraz przyszło wam zagrać w Bełchatowie czy Chorzowie to wyniki mogły być inne niż kilka tygodni do tyłu?
Michał Kieca: Tego nie wie już nikt, ale myślę że napewno walczylibyśmy jak równy z równym. Nie oddalibyśmy punktów już tak łatwo.
- Tydzień temu strzeliłeś bramkę i asystowałeś, dzisiaj trafienie na wagę zwycięstwa. Michał Kieca powoli się rozkręca?
Michał Kieca: Oby! Na pewno nabrałem pewności siebie. Liczę na to, że na dwóch trafieniach się nie skończy, ale na każde pytanie odpowie czas.
- Na pewno musiałem spojrzeć na klasyfikację króla strzelców II ligi. Masz jakiś plan indywidualny na koniec sezonu?
Michał Kieca: Plan jest. Chciałbym rozegrać jak najwięcej minut i pomóc drużynie najlepiej jak potrafię. Z tyłu głowy siedzi chęć zdobywania goli, a to daje wiele pewności siebie dla młodych zawodników.
- Za bramkę na wagę trzech punktów należy się dzień wolnego?
Michał Kieca: Tak, wracamy z dalekiej podróży z Wejherowa, więc jutro będziemy mieć chwilę dla siebie. Mimo wszystko zamierzam część tego dnia spędzić na Stadionie Ludowym. Śledzę cały czas poczynania Zagłębia i to się nie zmieni. Liczę jutro na 3 punkty!