18.11.2017
Wyjazdowa wygrana wiosny nie czyni
Dwie minuty później zagotowało się w naszym polu karnym. Gospodarze dośrodkowali z narożnika boiska, najwyżej wyskoczył Damian Ciechanowski i przedłużył głową do nabiegającego Tomasza Wełny. Zawodnik gospodarzy strzelił nad poprzeczką Dawida Kudły. Cała sytuacja została skwitowana bardzo śmiesznym wydarzeniem, Tomasz Wełna lądując nadział się na słupek trzymający siatkę, a ten padł na murawę. Zanim służba techniczna uspokoiła całe zamieszanie na zegarze wybiła 10. minuta.
Po wyczekiwaniu wróciliśmy do gry! Konrad Wrzesiński wybił piłkę głową i od razu ruszył do kontry, która zakończyła się na klepce z Vamarą Sanogo. Próbę Francuza zablokował Miha Goropevseka. Olimpia odegrała się dosłownie w następnej akcji. Robert Janicki cudownie wypatrzył ustawionego na linii szesnastego metra Eusebio Bancessiego, który obrócił się kierunkowym przyjęciem i "huknął" bez większego zastanowienia się - minimalnie obok słupka.
Wybił kwadrans, a miejscowi łapali wiatr w "żagle". Właśnie wtedy wyszli z kapitalnym kontratakiem 4vs1, ostatni bastion w postaci Mateusza Cichockiego zadziałał bez zarzutów i stoper Zagłębia przeciął praktycznie pewną akcję bramkową.
Pierwsze minuty obfitowały w wiele brzydkich, stykowych sytuacji. Dużo fauli, nieczystych zagrań i protestów w kierunku arbitra - Tomasza Wajdy. Trzeba jednak zaznaczyć, że rozjemca tego meczu poradził sobie bez zarzutu.
W 19. minucie gry świetnie prezentujący się od początku Szymon Lewicki dał piłkę w uliczkę do Konrada Wrzesińskiego. Ten nabrał na "zamach" Adriana Bielawskiego i wewnętrznym podbiciem spróbował zaskoczyć Wojciecha Małeckiego, golkiper grudziądzan pewnie chwycił to uderzenie.
Bój trwał w najlepsze, nasi chłopcy w pewnych momentach ślizgali się na murawie i każde przyjęcie wywoływało u trenera, Dariusza Dudka palpitacje sercowe. Głowę tracili też defensorzy Olimpijczyków, Matic Żitko zbyt krótko odgrywał do Miha Goropevseka, a bezpańską futbolówkę przejął atakujący Vamara Sanogo. "Vams" zabrał się w pole karne, nastawił celownik, a na muszce pokazał się goniący Adrian Bielawski, który w ostatniej chwili zablokował strzał naszego napastnika.
Kolejna groźna akcja miała miejsce już w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Na lewej stronie boiska faulowany był Żarko Udoviczić. Błyskawiczne dośrodkowanie w kierunku świetnie ustawionego Szymona Lewickiego, strzał i Świetną paradą popisał się Wojciech Małecki.
Po dokładnie pięćdziesięciu dwóch minutach pierwsza połowa zakończyła się w Grudziądzu. Do szatni obydwie drużyny schodziły średnio zadowolone.
Początek drugiej odsłony był lekko ospały. Żadna z ekip nie przyspieszyła i nie starała się narzucić porywczego tempa. Dopiero w 52. minucie zagotowało się na naszej ławce rezerwowych. Szymon Lewicki był ewidentnie faulowany na 18. metrze, ale sędzia nakazał grać dalej. Od tej pory krew zaczęła krążyć w obwodzie ze zdwojoną prędkością i ostudzenie głów piłkarzy było najważniejszym zadaniem.
Kilka chwil później Robert Sulewski zdecydował się na uderzenie z około 45. metrów, w kierunku bramki Wojciecha Małeckiego szła prawdziwa bomba, którą w porę zablokował jeden z defensorów. Do futbolówki dopadł jeszcze Szymon Lewicki, lecz jego strzał minął tylko nieznacznie lewy słupek grudziądzan.
Decydujące minuty drugiej połowy dyktowane były przez naszą drużynę. Mimo braku Sebastiana Milewskiego gra w środku pola wyglądała dobrze i przeważaliśmy nad gospodarzami w widoczny sposób. Brakło czegoś ekstra, czegoś co było by konkretem. Od 80. minuty zamknęliśmy gospodarzy w ich polu karnym. Podopieczni Jacka Paszulewicza dwoili się i troili, co notabene im wychodziło i sosnowiczanie bili głową w mur. Kiedy wszyscy zgromadzeni myśleli, że pojedynek zakończy się podziałem punktów przyszła decydująca sytuacja. Vamara Sanogo faulowany był przez Damiana Michalika, a sędzia podyktował rzut wolny w dobrym miejscu na dośrodkowanie.
Adam Banasiak podszedł do piłki, spojrzał w pole karne, podniósł rękę wskazując wariant rozegrania stałego fragmentu gry i Kapitalne dośrodkowanie na wbiegającego Vamarę Sanogo, jego strzał zbił Wojciech Małecki na tyle niefortunnie, że futbolówka wpadła pod nogi Arkadiusza Jędrycha.
Śmiało można powiedzieć, że magik Arkadiusz zbawił całe Zagłębie Dąbrowskiego swoim instynktem, co by dużo nie mówić - snajperskim. Znalazł się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie pakując śliczną, białą futbolówkę do "sieci"!
Starcie z Olimpią było identyczne, do tego z sierpnia. Wtedy to Zagłębie straciło gola w końcówce. Goście pożegnali Sosnowiec, wyjeżdżając z trzema oczkami na inaugurację sezonu 2017/18.
Piłkarze Dariusza Dudka rozpoczynają tę rundę bardzo dobrze, trzeba jednak pamiętać, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, a przed nami jeszcze jeden, bardzo ważny mecz z Górnikiem Łęczna.
Autor: Mateusz Zając
Olimpia Grudziądz - Zagłębie Sosnowiec 0:1 (0:0)
Bramka: 0:1 Arkadiusz Jędrych (90. asysta - Vamara Sanogo)
Żółte kartki: Adrian Bielawski (85.) - Tomasz Nawotka (39.), Szymona Lewicki (41.)
Olimpia: Małecki - Bielawski (90. Nildo), Goropevsek, Żitko, Wełna, Ciechanowski, Michalik, Handzlik (77. Wolski), Janicki (68. Adamczyk), Klimczak, Bancessi.
Zagłębie: Kudła - Jędrych, Nowak, Nawotka (85. Mularczyk), Cichocki, Lewicki, Udoviczić, Sanogo, Banasiak, Wrzesiński (81. Nuno), Sulewski.