24.08.2017
Dariusz Dudek: "Impuls dla młodzieży"
Szkoleniowiec w rozmowie odniósł się do ostatniego meczu i dwóch różnych połów w wykonaniu piłkarzy. Dodatkowo zdradził, jak ważni są kibice dla zespołu, a także przedstawił, czego oczekuje od zawodników. Dariusz Dudek nie pominął również tematu stresu, młodych zawodników i Akademii im. Włodzimierza Mazura.
Przypomnijmy, w debiucie nowy szkoleniowiec zgarnął pełną pulę, gdyż Zagłębiacy ograli Puszczę Niepołomice 1:0, a bramkę na wagę 3 punktów zdobył Patryk Mularczyk (multimedia z meczu - tutaj).
Wywiad z trenerem Dariuszem Dudkiem:
Pierwsze koty za płoty... czy w głowie trener podzielił mecz z Puszczą na dwie części?
Dariusz Dudek: - Mam zupełni inny pogląd na pierwszą, a inny na drugą połowę. Paradoksem w tym meczu było to, że po zmianie stron graliśmy z przewagą jednego zawodnika, a prezentowaliśmy się zdecydowanie słabiej, niż w pierwszych 45 minutach. Martwi mnie to, że na dzień dzisiejszy nie jesteśmy zespołem, który posiada przewagę i wykorzystuje ją. Jestem po analizie tego meczu, więc wiem, że Puszcza miała dłużej piłkę przy nodze, ale nie stworzyła jakiś groźnych sytuacji, nie zagroziła nam, choć nie wyglądało to dobrze. Nie może być takiej sytuacji, że Puszcza gra w dziesięciu i prowadzi grę. Wyciągniemy z tego meczu konsekwencje, cały czas jeszcze analizujemy poszczególne akcje. Czeka nas dużo ciężkiej pracy, musimy wyciągnąć wnioski z tej lekcji, gdyż za chwilę kolejne ligowe starcie. Najważniejszy wniosek, który widoczny był już w trakcie meczu, to ten, że jeżeli mamy 100-procentową, a nawet 200-procentową sytuację, to musimy ją wykończyć. Chcemy być zespołem, który chce się liczyć w rozgrywce o awans, dlatego takie spotkania trzeba wygrywać 2:0, czy nawet 3:0. Oczywiście z pokorą podchodzimy do tego meczu, jednak Zagłębie to jest potężny klub, a ja wierzę w ten zespół, w tych chłopaków, dlatego jestem przekonany, że w sytuacjach 5 na 3, czy 1 na 1 z bramkarzem, zachowamy zimną głowę i wykończymy je.
Jeden z byłych trenerów Zagłębia mówił: "Albo wszyscy, albo razem" i tutaj taka moja obserwacja, najpierw do radości na środku murawy przywołuje trener jednego z masażystów, a następnie sam prowadzi piłkarzy do kibiców, dawno takiego obrazka nie widziałem na "Ludowym". Kibice wychodzili, ale wrócili do was, to było bardzo fajne, zaczynacie budować więź.
- Widziałem, jak to wyglądało w ostatnich czasach, nie ma czasu na animozje, gdyż bez kibiców mój plan na ten zespół będzie o wiele słabszy. Właśnie w takich momentach, gdy widać, że nam się nie układa, jest czas na wsparcie z trybun, to potrafi dodać wiatru w żagle. Oczywiście w sytuacjach, gdy gramy słabiej, mamy słabszą połowę, fani mają prawo być niezadowoleni, czasami nawet nam nawrzucają niecenzuralnych słów, my musimy się z tym uporać. Natomiast liczę również na to, że wszyscy będziemy tworzyć kolektyw, rodzinę, zaczynając od masażysty po kibiców. Musimy posiadać wspólny cel i iść w wybranym kierunku, nie wyobrażam sobie innej sytuacji. Gra się dla kibiców, mam nadzieję, że zaufanie, które otrzymaliśmy na początku mojej pracy będzie procentowało. Dziękuje za doping i podtrzymanie, a ja obiecuje, że bierzemy się za ciężką pracę, chcemy wygrywać, jednak gdy przytrafią nam się słabsze mecze, porażki, to obiecuję, że na murawie damy z siebie 100 procent, będziemy podchodzić z zaangażowaniem, wolą walki i sercem. Tutaj mogę odnieść się do swojej osoby, jako piłkarza, a nie uważam żebym był wybitnym zawodnikiem, choć udało mi się zagrać w europejskich pucharach w barwach Legii z Barceloną, czy Schalke, dla mnie najważniejsze było to, by niezależnie od klubu w którym gram, czy z którym rywalizuje, zostawić zdrowie na boisku. Wydaje mi się, że zaangażowania nie można mi odmówić i chcę, by właśnie to cechowało piłkarzy, a uważam, że mam w drużynie lepszych od siebie. Gdy do umiejętności dodamy serce, zaangażowanie, ambicję, to jestem pewny, że będzie dobrze.
U młodych piłkarzy, którzy pierwszy raz pojawili się na murawie widać było stres, ale tutaj chciałbym zapytać bardziej o trenera, pojawił się przy debiucie?
- Miałem okazje ostatnio rozmawiać z moim znajomym, piłkarzem - Sławkiem Szarym, z którym grałem w Wodzisławiu. "Piłkarze nie mają powodów do stresu, dzisiaj patrzę na to inaczej, gdy zjeżdżam na dół w kopalni i pracuje na głębokości 1200 metrów, to jest stres". Może te słowa dla niektórego będą śmieszne, czy trywialne, ale nie dla mnie. Oczywiście odczuwam stres, ale bardziej taki pozytywny, mobilizujący. Skłamałbym, gdybym powiedział, że stresu nie było. Chłopaki, którzy grali są młodzi, czy Mularczyk, Pikul, Mozler, czy nawet Wrzesiński. Każdy piłkarz ma prawo odczuwać nutkę niepewności, ale dlatego ja też pełnię swoją funkcję, by nie tylko być trenerem, ale także psychologiem. Będę ich wspierał, musimy to przełamać, stres musi zejść, a my musimy trenować i rozwijać się. Praca zawsze się obroni.
Patryk Mularczyk otworzył drzwi na Akademię im. Włodzimierza Mazura, ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że teraz najcenniejszą rzeczą dla trenera jest jednostka czasu, ale gdy już uda się wszystko poukładać, zacznie trener zaglądać na treningi młodych piłkarzy?
- Jeżeli chodzi o pracę z młodzieżą, w akademii, to mam spore doświadczenie w tym temacie. Przez dwa lata pracowałem w akademii, której patronem jest mój brat - Progress w Krakowie. Ułożyłem tam cały plan szkoleniowo-treningowy, mam dużo materiałów, które zdobyłem podczas staży w Hiszpanii i Anglii. Nie wyobrażam sobie, bym się nie zaangażowałem. Nie będę ukrywał, że w tym pierwszym meczu miałem właśnie taki zamysł, by pokazać wszystkim chłopakom trenującym w akademii, że jeżeli Mularczyk potrafi grać, wejdzie, to poradzi sobie, nawet zdobył bramkę, ma to być impuls dla młodzieży. Wszystkich czeka ciężka praca, nie tylko nas w pierwszym zespole, ale także młodych piłkarzy i trenerów z akademii.
Rozmawiał: Maciej Wasik
Przypomnijmy, w debiucie nowy szkoleniowiec zgarnął pełną pulę, gdyż Zagłębiacy ograli Puszczę Niepołomice 1:0, a bramkę na wagę 3 punktów zdobył Patryk Mularczyk (multimedia z meczu - tutaj).
Wywiad z trenerem Dariuszem Dudkiem:
Pierwsze koty za płoty... czy w głowie trener podzielił mecz z Puszczą na dwie części?
Dariusz Dudek: - Mam zupełni inny pogląd na pierwszą, a inny na drugą połowę. Paradoksem w tym meczu było to, że po zmianie stron graliśmy z przewagą jednego zawodnika, a prezentowaliśmy się zdecydowanie słabiej, niż w pierwszych 45 minutach. Martwi mnie to, że na dzień dzisiejszy nie jesteśmy zespołem, który posiada przewagę i wykorzystuje ją. Jestem po analizie tego meczu, więc wiem, że Puszcza miała dłużej piłkę przy nodze, ale nie stworzyła jakiś groźnych sytuacji, nie zagroziła nam, choć nie wyglądało to dobrze. Nie może być takiej sytuacji, że Puszcza gra w dziesięciu i prowadzi grę. Wyciągniemy z tego meczu konsekwencje, cały czas jeszcze analizujemy poszczególne akcje. Czeka nas dużo ciężkiej pracy, musimy wyciągnąć wnioski z tej lekcji, gdyż za chwilę kolejne ligowe starcie. Najważniejszy wniosek, który widoczny był już w trakcie meczu, to ten, że jeżeli mamy 100-procentową, a nawet 200-procentową sytuację, to musimy ją wykończyć. Chcemy być zespołem, który chce się liczyć w rozgrywce o awans, dlatego takie spotkania trzeba wygrywać 2:0, czy nawet 3:0. Oczywiście z pokorą podchodzimy do tego meczu, jednak Zagłębie to jest potężny klub, a ja wierzę w ten zespół, w tych chłopaków, dlatego jestem przekonany, że w sytuacjach 5 na 3, czy 1 na 1 z bramkarzem, zachowamy zimną głowę i wykończymy je.
Jeden z byłych trenerów Zagłębia mówił: "Albo wszyscy, albo razem" i tutaj taka moja obserwacja, najpierw do radości na środku murawy przywołuje trener jednego z masażystów, a następnie sam prowadzi piłkarzy do kibiców, dawno takiego obrazka nie widziałem na "Ludowym". Kibice wychodzili, ale wrócili do was, to było bardzo fajne, zaczynacie budować więź.
- Widziałem, jak to wyglądało w ostatnich czasach, nie ma czasu na animozje, gdyż bez kibiców mój plan na ten zespół będzie o wiele słabszy. Właśnie w takich momentach, gdy widać, że nam się nie układa, jest czas na wsparcie z trybun, to potrafi dodać wiatru w żagle. Oczywiście w sytuacjach, gdy gramy słabiej, mamy słabszą połowę, fani mają prawo być niezadowoleni, czasami nawet nam nawrzucają niecenzuralnych słów, my musimy się z tym uporać. Natomiast liczę również na to, że wszyscy będziemy tworzyć kolektyw, rodzinę, zaczynając od masażysty po kibiców. Musimy posiadać wspólny cel i iść w wybranym kierunku, nie wyobrażam sobie innej sytuacji. Gra się dla kibiców, mam nadzieję, że zaufanie, które otrzymaliśmy na początku mojej pracy będzie procentowało. Dziękuje za doping i podtrzymanie, a ja obiecuje, że bierzemy się za ciężką pracę, chcemy wygrywać, jednak gdy przytrafią nam się słabsze mecze, porażki, to obiecuję, że na murawie damy z siebie 100 procent, będziemy podchodzić z zaangażowaniem, wolą walki i sercem. Tutaj mogę odnieść się do swojej osoby, jako piłkarza, a nie uważam żebym był wybitnym zawodnikiem, choć udało mi się zagrać w europejskich pucharach w barwach Legii z Barceloną, czy Schalke, dla mnie najważniejsze było to, by niezależnie od klubu w którym gram, czy z którym rywalizuje, zostawić zdrowie na boisku. Wydaje mi się, że zaangażowania nie można mi odmówić i chcę, by właśnie to cechowało piłkarzy, a uważam, że mam w drużynie lepszych od siebie. Gdy do umiejętności dodamy serce, zaangażowanie, ambicję, to jestem pewny, że będzie dobrze.
U młodych piłkarzy, którzy pierwszy raz pojawili się na murawie widać było stres, ale tutaj chciałbym zapytać bardziej o trenera, pojawił się przy debiucie?
- Miałem okazje ostatnio rozmawiać z moim znajomym, piłkarzem - Sławkiem Szarym, z którym grałem w Wodzisławiu. "Piłkarze nie mają powodów do stresu, dzisiaj patrzę na to inaczej, gdy zjeżdżam na dół w kopalni i pracuje na głębokości 1200 metrów, to jest stres". Może te słowa dla niektórego będą śmieszne, czy trywialne, ale nie dla mnie. Oczywiście odczuwam stres, ale bardziej taki pozytywny, mobilizujący. Skłamałbym, gdybym powiedział, że stresu nie było. Chłopaki, którzy grali są młodzi, czy Mularczyk, Pikul, Mozler, czy nawet Wrzesiński. Każdy piłkarz ma prawo odczuwać nutkę niepewności, ale dlatego ja też pełnię swoją funkcję, by nie tylko być trenerem, ale także psychologiem. Będę ich wspierał, musimy to przełamać, stres musi zejść, a my musimy trenować i rozwijać się. Praca zawsze się obroni.
Patryk Mularczyk otworzył drzwi na Akademię im. Włodzimierza Mazura, ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że teraz najcenniejszą rzeczą dla trenera jest jednostka czasu, ale gdy już uda się wszystko poukładać, zacznie trener zaglądać na treningi młodych piłkarzy?
- Jeżeli chodzi o pracę z młodzieżą, w akademii, to mam spore doświadczenie w tym temacie. Przez dwa lata pracowałem w akademii, której patronem jest mój brat - Progress w Krakowie. Ułożyłem tam cały plan szkoleniowo-treningowy, mam dużo materiałów, które zdobyłem podczas staży w Hiszpanii i Anglii. Nie wyobrażam sobie, bym się nie zaangażowałem. Nie będę ukrywał, że w tym pierwszym meczu miałem właśnie taki zamysł, by pokazać wszystkim chłopakom trenującym w akademii, że jeżeli Mularczyk potrafi grać, wejdzie, to poradzi sobie, nawet zdobył bramkę, ma to być impuls dla młodzieży. Wszystkich czeka ciężka praca, nie tylko nas w pierwszym zespole, ale także młodych piłkarzy i trenerów z akademii.
Rozmawiał: Maciej Wasik