#aktualności
5.12.2015
Koszmarny początek i wysoka porażka
Przełożone spotkanie w Bydgoszczy okazało się mało szczęśliwe, gdyż już od 8. minuty graliśmy w osłabieniu, a od 9. przegrywaliśmy. Nasi piłkarze wracają do domu bez punktów. Sosnowiczanie dobrze wyglądali w początkowych minutach i starali się błyskawicznie zamykać rywala na ich połowie. Wszystko szło zgodnie z planem do 8. minuty, kiedy błąd popełnił Łukasz Sołowiej i faulował w polu karnym zawodnika gospodarzy.
Sędzia bez wahania wskazał na wapno i pokazał czerwoną kartkę, po której "Soło" musiał opuścić boisko. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się kapitan bydgoskiego Zawiszy - Kamil Drygas. Zagłębiacy momentalnie zareagowali na straconego gola i taką sportową złością doprowadzili do remisu. Najpierw w 12. minucie Łukasz Matusiak powinien strzałem głową trafić na 1:1, jednak już minutę później wyręczył go Michał Fidziukiewicz, który umieścił futbolówkę w siatce i wlał w nasze serca nadzieje na wyjazd z pozytywnym wynikiem. Szczęście dopisało naszej defensywie w 30. minucie, kiedy gospodarze dwa razy zagrywali ze skrzydła i w ostateczności piłka zatańczyła na linii, a sędzia uznał, że Wojciech Fabisiak był faulowany. Na 8 minut przed końcem pierwszej połowy nasza obrona nie wytrzymała wielkiego naporu Zawiszy i dośrodkowanie z prawej strony zamykał Kamil Drygas, który odegrał do Szymona Lewickiego, a ten nie miał kłopotów, by pokonać naszego bramkarza. W 43. minucie piłkarze Zawiszy poklepali krótko przed naszą szesnastką i Sylwester Patejuk pomylił się o włos. W końcówce pierwszych 45 minut miejscowi rozklepali obronę, a przy tym Kamil Drygas skompletował klasycznego hat-tricka. Najpierw Drygasowi asystował Panayotov, a minutę później Sebastian Kamiński... Oba trafienia były z typu "kopiuj - wklej". Z prawej flanki asystenci dogrywali wprost na głowę kapitana, który tylko dopełniał formalności i praktycznie rozstrzygnął losy spotkania, po pierwszej połowie widniał, bolesny wynik 4:1.
W 56. minucie Szymon Lewicki precyzyjnym uderzeniem z dystansu podwyższył wynik spotkania. Kilka minut później "Fabi", który w tym dniu miał pełne ręce roboty, popisał się swoim refleksem i uchronił naszą drużynę od kolejnej utraty gola. Zawisza nacierał na defensywę naszego klubu i z minuty na minutę było widać zdecydowaną przewagę gospodarzy. W 72. minucie ponownie piłka znalazła się w naszej bramce... młodziutki Maciej Kona zagrał na skrzydło do Krzysztofa Nykiela, a ten posłał płaską piłkę na 5 metr, a w tym wszystkim najlepiej połapał się Jakub Smektała i z ostrego kąta strzelił po raz szósty. W 83. minucie Szymon Lewicki zamieszał w naszym polu karnym i dośrodkował do Kamila Drygasa, lecz ten spudłował do pustej bramki. Koncertowy licznik strzelecki bydgoskiego Zawiszy stanął na sześciu trafieniach, przy jednym golu Michała Fidziukiewicza.
Zagłębiacy przez cały mecz próbowali grać ofensywnie i wrócić do gry, jednak Zawisza był bezwzględny i wykorzystał grę w przewadze, sprawiając sobie na Mikołaja wspaniały prezent.
Zawisza Bydgoszcz - Zagłębie Sosnowiec 6:1 (4:1)
Bramki: 1:0 Kamil Drygas (9. k), 1:1 Michał Fidziukiewicz (13. Jakub Wilk), 2:1 Szymon Lewicki (37. Kamil Drygas), 3:1 Kamil Drygas (44. Vasil Panayotov), 4:1 Kamil Drygas (45. Sebastian Kamiński), 5:1 Szymon Lewicki (56.), 6:1 Jakub Smektała (72. Krzysztof Nykiel).
Zawisza: Sapela - Nykiel, Stawarczyk, Nowotoczyński, Kamiński - Drygas, Kona (73. Alaverdashvili) - Smektała, Panayatov (79. Włosiński Ż), Patejuk (66. Łukowski Ż) - Lewicki.
Zagłębie: Fabisiak - Sierczyński Ż, Sołowiej CZ, Markowski, Udovičić - Dudek, Matusiak - Wilk (46. Ryndak), Fonfara (11. Budek), Pribula (82. Mularczyk) - Fidziukiewicz.