22.01.2014
IV Turniej Gwiazd Zagłębia im. Jana Leszczyńskiego
Jan Edward Leszczyński
Urodzony 20 października 1946 w Sosnowcu – prawy obrońca, należał do piłkarzy, którzy nigdy nie zmienili barw klubowych. Wychowanek "Stali" Sosnowiec, w której był następcąFranciszka Skiby. Z drużyną juniorów trenowaną przez Waldemara Torbusa zdobywał wicemistrzostwo Polski. Siedmiokrotnie występował w reprezentacji Polski juniorów. W drużynie Zagłębia Sosnowiec grał do końca swojej piłkarskiej kariery, stanowiąc bardzo silny punkt w defensywie. W pierwszej lidze rozegrał 254 spotkania. Dwukrotnie z drużyną Zagłębia zdobywał wicemistrzostwo Polski w 1967 oraz w 1972 r. W 1977 r. na Stadionie Śląskim wraz z kolegami odbierał Puchar Polski po wygrywanym 1:0 finale z "Polonią" Bytom. W pierwszej reprezentacji Polski rozegrał jedno spotkanie - 20 października 1968 w Szczecinie z Niemiecką Republiką Demokratyczną, które Polska zremisowała 1:1. Zmarł 13 stycznia 2004. Spoczywa na cmentarzu przy Alei Mireckiego w Sosnowcu.
Po napisaniu powyższej lakonicznej metryczki odczułem pewien niedosyt. Encyklopedyczne informacje mają to do siebie, że nie ukazują postaci „z krwi i kości”. Dzięki życzliwości paniKrystyny Leszczyńskiej - małżonce patrona IV edycji Turnieju Gwiazd Zagłębia, treneraJózefa Kopcia, byłych zawodników Zagłębia: Zbigniewa Mygi, Józefa Gałeczki,Władysława Szaryńskiego, Jerzego Pieloka i Marka Jędrasa, którzy podzielili sie swoimi wspomnieniami, mogłem bliżej poznać losy tego wybitnego zawodnika.
Dom i rodzina:
(wywiad z Krystyną Leszczyńską z 12 grudnia 2013 r.)
Stefan Kucia (Prezes Stowarzyszenia Byłych Piłkarzy i Sympatyków "Zagłębia" Sosnowiec - Oldboje): W tym roku obchodzić będziemy 10. rocznicę śmierci Twojego męża. Czy jest to dla Ciebie wystarczający dystans czasowy, by szczerze porozmawiać o prawdach, półprawdach, mitach o piłkarzu, mężu i ojcu - Janku Leszczyńskim?
Krystyną Leszczyńska: Chciałabym aby za odpowiedź na Twoje pytanie posłużyła mi finałowa zwrotka piosenki Magdy Umer – „Tylko miłość” - a jeśli Janek gdzieś z góry nas słucha dedykuję ja także Jemu:
„A z tego co się nam zdarzyło,
Co było piękne i dobre i złe.
Pamiętaj nas i naszą miłość,
Niech cię prowadzi jak światło…
We mgle”
Wolałabym, tak jak w strofach tej piosenki, skoncentrować się na tym co było w naszym związku piękne i dobre, pomińmy to złe.
Zacznijmy od historii Waszego poznania i pierwszych lata małżeństwa.
- Z Jankiem poznałam się przez jego brata, Wieśka, z którym pracowałam. Poza tym oboje wychowywaliśmy się na sosnowieckiej Pogoni. Janek mieszkał z rodzicami i rodzeństwem przy ul. Wielkiej, ja przy Żeromskiego. Nasz ślub (śmiech) odbył się 1 kwietnia 1968 r. i nie był to żart prima-aprylisowy. Jeszcze jako kawaler Janek otrzymał z klubu duże 100-metrowe mieszkanie przy ul. Piastowskiej w dzielnicy Stary Sosnowiec. Do tego lokalu przeprowadziła się cała jego rodzina: rodzice, brat z bratową i siostra. Po ślubie także ja tam zamieszkałam. Bardzo dobrze wspominam osobę teścia. Pomimo poważnej choroby był wspaniałym człowiekiem. Kolejne mieszkanie, tym razem już samodzielne otrzymaliśmy przy ulicy Dalekiej, a po kilkunastu miesiącach przeprowadziliśmy się do nowych bloków przy ul. Hallera. W dwa lata po ślubie urodził się Robert (1970), natomiast córka Martaprzyszła na świat w 1977 r. Robert to „wykapany” ojciec. Prócz podobieństw zewnętrznych posiada też wiele jego cech charakteru. Musisz wiedzieć , że Janek był wyjątkowo spokojnym, usłużnym człowiekiem. Raczej małomówny, stronił od wulgaryzmów, jego pasją było gotowanie i sprzątanie. Dbał o wygląd zewnętrzny.
Jak w tamtych latach wyglądało życie żony, mówiąc dzisiejszą nomenklaturą, ekstra-ligowego piłkarza?
- Przez 13 lat, do chwili zakończenia przez Janka kariery, co miało miejsce w okolicach jego 30-tych urodzin, regularnie chodziłam na mecze. Pierwsze dni tygodnia poświęcone były treningom, na które zawodnicy docierali z miejsc zamieszkania, natomiast od czwartku przebywali na zgrupowaniach przedmeczowych i do rozpoczęcia meczu pozostawali skoszarowani. Na mnie spoczywał obowiązek opieki nad dziećmi. Jedynie w pomeczowe wieczory mieliśmy trochę czasu dla siebie. Wtedy spotykaliśmy się z przyjaciółmi w mieszkaniach lub restauracji.
Jak wygląda dzisiejszy dzień Krystyny Leszczyńskiej?
- Cieszę się wnuczkami. Robert z Beatką (synowa), posiadają dwie córki. Podobnie jak moje dzieci, dziewczynki Roberta mają zupełnie odmienne temperamenty. Starsza wnuczka Karolina (lat 15), wykazuje duży talent do gry w siatkówkę. Reprezentuje szkołę w różnych rozgrywkach sportowych. Jest bardzo stateczna i obowiązkowa. Młodsza 12-letnia Julka to prawdziwy „wicher”.
Dziękuję za rozmowę. Życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. Spotykamy się na „Żeromie” na turnieju im. Janka Leszczyńskiego.
- A ja dziękuję „Oldbojom” za pomysł upamiętnienia Janka. Myślę, że będzie to dobra okazja do spotkania w gronie dawnych przyjaciół.
Kariera sportowa
Korzystając z okazji opłatkowego spotkania (20 grudnia 2013 r.) ze środowiskiem kilku pokoleń piłkarskiego Zagłębia, o przybliżenie sportowej biografii Janka Leszczyńskiego poprosiłem bliskie mu postaci:
Józef Kopeć (ur.1930): Janek Leszczynski wychowywał sie w pobliżu boiska sportowego w okolicy ul. Suchej. Niedaleko tego miejsca znajdował się popularny „hasiok” – teren sportowy, na którym niepodzielnie rządził łowca podwórkowych talentów, niezapomniany pan Kryczek. Był on pomysłodawcą i organizatorem turniejów „dzikich drużyn”. Tam prawdopodobnie dostrzeżono futbolową smykałkę Janka. Zresztą podobną genezę piłkarskiej kariery posiadał dwa lata starszy od Leszczyńskiego, wielokrotny reprezentant Polski – Andrzej Jarosik. W wieku 12-13 lat Janek trafił do prowadzonej przeze mnie drużyny trampkarzy. Dobrze zapamiętałem ten czas, gdyż był to pierwszy w mojej trenerskiej karierze zespół . Zwracam uwagę, że w owych latach najlepszy sosnowiecki klub występował pod nazwą „Stali”, która w 1962 r. została przemianowana na Górniczy Klub Sportowy „Zagłębie”. Po roku chłopak przeszedł do drużyny juniorów prowadzonej przez Waldka Torbusa. Bardzo ceniłem tego skromnego blondyna z falującą czupryną, szybko wpajającego sobie arkana piłkarskiego rzemiosła.
Władysław Szarynski (ur.1947): Janka Leszczyńskiego poznałem na długo przed moim transferem z zabrzańskiego „Górnika” do „Zagłębia”, co nastąpiło w 1974 r. W 1962 r. jako junior, a właściwie trampkarz z klubu Arkonia Szczecin, którego byłem wychowankiem, zostałem powołany na centralne zgrupowanie kadry juniorów. Do wieku juniora brakowało mi jeszcze jednego roku. Otrzymałem jednak kredyt zaufania i szansę pokazania się wśród starszych kolegów. Różnice wiekowe były spore, bowiem w jednej kategorii juniorskiej występowali wówczas 16, 17 i 18-latkowie. Podzielono nas na grupy szkoleniowe od A do F. Trafiłem do tej ostatniej, teoretycznie najsłabszej. Po jakimś meczu kontrolnym, gdy strzeliłem kilka bramek szybko awansowałem w tej hierarchii o kilka poziomów. Z Jankiem Leszczyńskim na tym zgrupowaniu dzieliłem pokój. Tak wówczas, jak i później w seniorskiej drużynie Zagłębia Janek należał do najbardziej lubianych kolegów. Sądzę, że zawdzięczał to spokojnemu, zrównoważonemu temperamentowi, chęci niesienia pomocy innym. Po wielu latach po zakończeniu czynnej kariery zawodniczej , gdy jako trener przeprowadzałem trening z grupą młodzieży, ktoś z wózka inwalidzkiego przyglądał sie moim zajęciom, wykrzykując kąśliwe uwagi. Zachowując spokój, stopniowo zbliżałem sie do osoby mojego „wizytatora”. Wówczas rozpoznałem roześmianą twarz Janka Leszczyńskiego. W tej konwencji odbyło sie jeszcze kilka naszych spotkań przy treningowych boiskach „Ludowego”
Józef Gałeczka (ur.1939), Zbigniew Myga (ur. 1939): Rówieśnicy zgodnie podają, że niezaprzeczalnym walorem Leszczyńskiego była umiejętność gry obiema nogami, nieustępliwość w pojedynkach z przeciwnikiem, rygorystyczne wypełnianie założeń taktycznych.
Jerzy Pielok (ur.1943): Moja przyjaźń z Jankiem miała również wymiar pozaboiskowy. Spotykaliśmy sie rodzinnie. Janek to niesamowity pedant. Zawsze nienagannie ubrany. Spodnie wyprasowane na ostry kant. Kiedyś po jakiś imieninach w moim mieszkaniu, uparł się, że je wysprząta, co zresztą zaraz uczynił. Innym razem, gdy zakupiłem nowe meble i nie bardzo kwapiłem się do ich zmontowania, przebywający u mnie Janek, polecił mi skoncentrowanie sie na oglądaniu programu telewizyjnego, po czym sam je poskręcał. W czerwcu 1971 r. wyjechaliśmy na „Turniej Przyjaźni” do Teheranu. Podczas zaciętego meczu z liderem ekstraklasy ZSRR –„ Dynamem” Tbilisi razem z Jankiem wyskoczyliśmy do pojedynku główkowego z zawodnikiem drużyny przeciwnej. Zderzyliśmy się w powietrzu, co zaskutkowało potężnymi guzami na naszych czołach. Przeciwnik wyszedł bez szwanku. Przez pewien czas po tym zdarzeniu byliśmy obiektem żartów kolegów. Ale w turnieju zajęliśmy pierwsze miejsce. Przyjaźń z Krystyną Leszczyńską przetrwała próbę czasu. Właśnie teraz, podczas naszej rozmowy, spotyka się z moją żoną.
Marek Jędras (ur. 1954): Pomimo pewnej różnicy wieku wraz z żoną Grażyną należeliśmy do bliskich przyjaciół rodziny Leszczyńskich. Do tego grona zaliczyłbym także Maćka Seweryna , Jurka Patołę, Jurka Pieloka. Janek był wybornym kucharzem. Do jego popisowych dań należał pieczony kurczak. Zresztą przygotowywanie wszystkich posiłków było jego domeną. Zdaje się, że posiadał jakieś wykształcenie gastronomiczne. Potwierdzam słowa Jurka Pieloka o wręcz obsesyjnym zamiłowaniu Janka do porządków. Do dzisiaj nie wiem czemu Janek jako niezły kierowca unikał przejazdu przez katowickie rondo przy „Spodku”. Gdy zdarzał mu się wyjazd do Katowic omijał je szerokim łukiem. Po zakończeniu kariery Janek starał się o wyjazd do USA. Plany te nigdy nie zostały zrealizowane.
Zapraszamy na IV halowy Turniej Oldbojów Gwiazd Zagłębia im Jana Leszczyńskiego, początek zmagań zaplanowano na 25 stycznia, godz. 11:00 w Hali przy ul. Żeromskiego 9. W zawodach wezmą udział drużyny oldbojów: Bielskie Orły, Warta Zawiercie, Skra Częstochowa, Mszana Dolna, Reprezentacja Dolnego Śląska i oczywiście gospodarz – Zagłębie Sosnowiec.